Monday, January 6, 2014

Zimno

nagle mi się zrobiło. Cały dzień było rekordowe minus 25 stopni Celcjusza, a dopiero teraz zrobiło mi się zimno. Dziwne. Tajemnicze. Zabawne. Czy może się zrobić zimno z tęsknoty?

A moja tęsknota sobie tam chrapie właśnie. Chrap chrap. I nie może się napewno doczekać, kiedy wkroczy do lodolandu i zamarznie na kość. Tak. Ale pewnie jak przybędzie, to lodoland zacznie się roztapiać i jeszcze będziemy mieć powódź z tego wszystkiego.

Co za leniuchowy dzień dziś. Niby pracowity, zajęty, wypełniony nawet jakimiś produktywizmami, jeden rozdział zrobiony choć och idzie to za wolno za wolno! ale taki leniuchowy. Ot, nic mi się dziś rąk nie kleiło. Tylko obiad, o dziwo, dobry wyszedł nawet. I naleśniki dosmażyłam do końca. I zjadłam je prawie do końca. Bez jednego. Jeden na jutro. Nudne te naleśniki jednak z tej mąki. Takie glizdy.

Jutro zamiar na szpinakową lazagne wg przepisu mojej siostry z innowacyjnymi trzema groszami iwony. Bo każdy przepis musi mieć akcent iwoński. Nie ma rady. I nie tylko dlatego, że za nic nie dam się wygodnić na ten mróz do sklepu po ser pleśniowy.

Nabiera mnie na francuski. Kiepsko to widzę. Nie wiem, co mnie za hern w zasadzie. Tak ten język siedzi we mnie i nie chce sobie pójść. W zasadzie w ogóle nie mam ochoty na francuski. Ale kurcze jakoś mam. Od kilku dni poprostu aż mnie skręca. Tak bym chciała. Aż chyba poszukam kogoś. Czuję się jakaś niedokończona przez brak francuskiego. Kurde. Czy można się uczyć na raz francuskiego, serbskiego i rosyjskiego? Czy ktoś to (oprócz papieża naturalnie, ale on się nie liczy jako człowiek) kiedyś robił?

Tak. Więc chyba wracam. Jeśli już nabiera mnie na kolejny język, to chyba nie jest tak źle.

A w drodze - samolot. Narazie tylko na plakacie, ale aż nie mogę się doczekać udekorowania sypialni. Wciąż nie to samo, co to cudo:

ale co samolot to samolot:)

No comments:

Post a Comment