Sunday, April 21, 2013

XL Energy

A dziś obudziłam się znów po siódmej. Czy to znaczy, że moja energia wraca? Dziwne, bo poszłam spać po 11. Czego ostatnio zupełnie nie robię.

Mieszkanie zawalone pudełkami, ale nie mam ochoty ich pakować. Po posklejaniu pudełek doszłam do wniosku, że przecież mam czas. Jeszcze.
To strasznie dziwne uczucie, tak gdzieś w drodze, gdzieś na przejściu, w krainie tymczasowości. I nie mogę się zupełnie odnaleźć. Nie znoszę tymczasowości. Pudełek, niedokończeń, odrobin. Nawet nie umiem w tych warunkach gotować. Co się stało? Czy to wszystko przez tę transformację? Czy przez to zagubienie w czasoprzestrzeni? PMS odszedł w siną dal, a ja nadal czuję się jak na jakichś huśtwkach. Takich życiowych, emocjonalnych. I zupełnie nie mogę uwierzyć w rzeczywistość.

Dziwne to wszystko. Dziwnie się czuję. I widzę, że w bałaganie niczego nie da się zrobić. Ibez dobrego obiadu też nie. Tyle że w bałaganie dobrego obiadu też się nie da zrobić.

Zastanawiam się, na ile wpływaja na mnie niektóre osoby. Też.


Wiem, że przyszła wielka zmiana. Z nieśmiałością i małym przestrachem patrzę na nią i w zasadzie nie wiem, jak się zachować, bo to zmiana na wagę ery. I co? I tylko siedzę z otwartymi ustami i czekam, jak jej fala zaleje mnie, pokryje i połknie zupełnie i do końca.

Tuesday, April 16, 2013

Śpiewajki

Zauważyłam, czy raczej usłyszałam to kilka dni temu. Kiedy zapada zmrok słychać trzepotanie, zgrzytanie, pogrzygiwanie, plumkanie i takie tam. Gdy siedzi się wciąż w mieszkaniu, a na polu ciemność, po tak długiej zimie wydaje się, wciąż, że zima panuje. Że tam za balkonem, wciąż ponuro i cicho. Ale nie. Nie zima. Bo ptaki. Ptaki jakieś szalone skrzebotają i drydumają. Śpiewają i tak jakoś fajnie ich słychać, tak trochę dziwnie, tak jak je zazwyczaj na wiosnę słychać o świcie, ale te śpiewają wieczorami! Jakie to dziwne, czy może nigdy wcześniej tego nie zauważyłam? Nie dosłyszałam? Ale jeśli tak to jak to się stało. Nie wiem.

Więc te wieczory jak świty rozbrajają mnie dziś zupełnie. Podobnie jak masa kwiatuszków lepiących na mojej masce samochodu dziś - jak gdybym jechała do ślubu! Spojrzałam w górę i drzewo zagubione, zasłonione choinkami całe kwitnące! Jak znikąd.

I niech mi ktoś powie, że wiosna nie jest piękna.

A dziś prezent. Niespodzianka nie z tej ziemi: dostałam wielką niebieską świeczkę. Od moich dzieciaków, dwóch zakręconych studentów, którzy chyba się z soba zaprzyjaźniają. Z dwóch różnych klas. I tak śmiesznie. Oni naprawdę mnie lubią!! Aż mi łzy stają w oczach, o. Takie świeczki mam właśnie...
Co ja bym bez nich zrobiła. Są moją największą miłością, moim największym skarbem tu, moimi dziećmi... I jeśli tylko mój nowy raj się spełni, muszę zrobić jakąć imprezę dla tych moich glizdek.

A co z moim rajem? Wszystko jest dobrze. Wszystko będzie dobrze i już niedługo będę meblować naprawdę, a nie tylko w głowie. I pić wino przy oknie z jeziora.


Sunday, April 14, 2013

Proste włosy

Przypomina mi się piękny cytat z Grey's Anathomy: "Dlaczego wciąż tłukę się tym młotkiem? - Bo to tak wspaniałe uczucie, gdy przestaję". I chyba tylko taką wymówkę mam na wczorajszy wieczór. I jeszcze wczoraj postnaowiłam już na zawsze: przestaję tłuc się młotkiem. Koniec, finito, the end.

Ranek obudził mnie znów Krajewskim. Jest taki dreamy. Uwalniający, dodający skrzydeł. Gołębiowy. W tym pozytywnym sensie, w tym sensie w tym czasie gdy chodziłam po plantach i uwielbiałam gołębie. Świat jak zdrowy sad...

Nie, nie mam konkretnych myśli to zapisania. Jestem zaspana, zagubiona, zamyślona, za. Zatrzymałam się gdzieś po drodze, zawiesiłam w jakiejś rzeczywistości nie stąd. Krejewskiej?

Nie wiem, co ze mną będzie, ale czuję spokój. Nie wiem, gdzie się podzieję, ale nie martwię się o to aż tak bardzo. Może jednak mam trochę ludzi, którym na mnie zależy? Może jednak.

Muszę iść na glinkę. Niech mnie ktoś wygoni. Tyle planów i projektów miałam, a teraz nie wiem co z nimi będzie...

No dobrze. Idę już.

Saturday, April 13, 2013

Chcę spać

Nie wiem jak to się stało, że znów wkręciłam się w jakieś pomylenie. Dlaczego muszę robić coś, czego tak bardzo nie znoszę. Wiem, że czasem trzeba robić coś czego się bardzo nie znosi dla kogoś, kogo się bardzo znosi. Ale gdy to ma jakiś wyższy cel czy coś to to coś innego. A gdy to bycie jakimś piątym kołem udawanie kogoś kim się nie jest... nie wiem, nie umiem sobie z tym poradzić. Gdybym jeszcze miała być jedyną to OK. Ale będę tylko jedyną, która nie może się napić, więc nie będzie miała funu. M. kocham Cię, ale dlaczego zmuszasz mnie do tej strasznej męczarni...

Zaczyna coraz mocniej docierać do mnie, że będę bezdomna. Przez całe dwa tygodnie. I aż mnie skręca na samą myśl, gdzie ja się podzieję. Może powinnam wyjechać gdzieś na wakacje? Tak, to byłby może wcale nie głupi pomysł. Tylko gdzie by tu uciec na wakacje na całe dwa tygodnie. Za darmo. Kurcze, może powinnam była wynająć to większe mieszkanie... Będzie tak jak z materacem? Będę żałować cały rok?

A może wynajmę hotel za te 800 dolarów...

Wariactwo. Z każdej strony wariactwo.

Thursday, April 11, 2013

Kapcie koty i K.

Szukam kapci kotów - dużych puszystych futrzaków. Im bardziej podobne do kotów, tym lepiej. Ale nie ma zbyt wielkiego wyboru. No dobrze, dołączę je dopiero do nowego wyposażenia mieszkania, jeśli keidykolwiek takowe znajdę.

Nie wiem, czemu dziś tak o Tobie myślę, K.. To fakt, widziałam Cię dziś w tym Twoim sobowtórze przechodzącym przez parking, az prawie wjechałam w słup, ale to przecież nie może być powód. A może przez M., który bezwstydnie powiedział mi przy całej klasie, że mu sie podobam. I przypomniało mi się, jak to było z nami. I zastanawiałam się nad faktem śmiesznym, że takie rzeczy nie zdarzają się od tak same z siebie i nie zdarzają się na kazdym kroku, o czym byli przekonani B. i J. Takie rzeczy, to co my mieliśmy, czy co ja miałam względem Ciebie, zdarzają się raz na rok świetlny. Bardzo lubię M. Ba! Jest przeapetyczny i gdyby rzucił konkretną propozycję, to w te pędy bym. Ale M. nie ma tyle odwagi, co Ty, i... nie ma nic między nami tak naprawdę i nigdy nie mogłoby być. A potem Twój sobowtór. I myśl, że powinnam napisać do Ciebie. Ale głupio tak bez okazji. Tak się głupio skończyło. Uznałbyś mnie pewnie za idiotkę i nawet byś nie odpisał.
Więc może napiszę Ci coś, jak już zobaczę na fb Twój satus: "married". I znów zaśpiewam sobie Adele "Someone like you"... O tak, przecież tak właściwie to zaczęło się od Adele, gdy zaczęła mi się nucić znikąd z samego ranka.

Tęsknię za Tobą, K.

Zastanawiam się, czy kiedyś mi to przejdzie. Czy to uczucie umrze, tak jak umarło, jedank umarło do G. Czy tkaie uczucia umierają kiedykolwiek. I jeśli tak to ile jeszcze lat.
Czy kiedykolwiek czułam coś podobnego? Nie wiem, nie pamiętam, może... Czy czułam, że rzuciłabym wszystko w jednej chwili... Chyba tak. Może nawet tak zrobiłam. Ale czy kiedykolwiek jeszcze będę w stanie?

Szkoda, że los nas nie złączy jednak, tak jak to sobie dawno temu wymyśliłam...


A Elena wczoraj podarowała mi jeszcze jeden miesiąc wiary w cuda. I jak fajnie znów, tak czekać na ten cud.


Sunday, April 7, 2013

Niebezpieczna metoda

Film o Freudzie i Jungu zaliczony! Wnioski? "Anioły zawsze mówią po niemiecku, to taka tradycja." I nic tu chyba nie muszę dodawać.

Zdałam sobie dziś sprawę, że prawo przyciągania działa galopująco i ot pogrążając się w przekonaniu, że mam milion rzeczy na głowie i nic czasu, rzeczy napiętrzały mi się jedna po drugiej. Więc postanowiłam: dość tego! I gotowałam obiad (pycha!!) przez ot dwie godziny. Nie ma czasem lepszego relaksu niż gotowanie.

Mieszkanie paraliżuje mnie niemal, ale staram się uspokoić i wyczekać jakoś do tego poniedziałku. Żadnym mieszkaniem do tej pory nie denerwowałam się tak bardzo jak tym. Choć mój pierwszy, czarowny strych, był też niezłą mieszanką energii.
Jakby na to nie ptrzeć, to przeciez mój pierwszy raz! Zawsze to ktoś wynajmował czy znajdywał mój nowy dom, no może oprócz Kalwaryjskiej. Czy to dlatego tak dobrze się tam czułam? A może dlatego, że wiedziałam, że mam gdzie wrócić? Bo robaki za rogiem prawie.
A teraz - nie mam gdzie uciec, nie ma kto przywieźć lodówki (na szczęście lodówki są w każdym nawet najbardziej tragicznym mieszkaniu), nie ma się tak naprawdę gdzie zatrzymać, jeśli coś miałoby się nie udać. No więc musi się udać, musi się objawić i ułożyć. Nie ma wyjścia.

W zasadzie chciałam mówić o zupełnie innych, sto razy bardziej interesujących rzeczach, ale gdzieś mi umknęły no. Prawie trzeba mi zrobić. Pudełka zacząć powoli pakować, sprzęt sprzedawać, tylko jeszcze nie wiem jaki.
Nie znoszę tych starych rozlatujących się ruder ze skrzypiącymi podłogami. Miasto Chicago powinno dać jakąś dotację i zmienić wsyzstkie te tragiczne budynki na nowoczesne i normalne. Może napiszę podanie do ktokolwiek jest naszym burmistrzem.

A na polu ciepło i pięknie. Pojechać nad jezioro by się przydało. Ale może nie trzeba. Bo przecież już niedługo, będę tam poprsostu

cały czas.


Monday, April 1, 2013

Adrenalina

Zza słupa, zupełnie bez ostrzeżenia, wynurzyła się. Podeszła blisko, tak blisko, że brakło mi tchu. Nie mogłam spać i szkoda było nawet się wygłupiać z ochotą zaśnięcia. Nie mogłam zamknąć oczu, uleżeć na jednym boku, ba! nie mogłam usiedzieć na krześle, obejrzeć spokojnie czy choćby niespokojnie dłużej niż 5 minut ulubionego rozluźniającego serialu. O pracy, nauce, praojektach - nie było mowy.

Adrenalina poszukiwania mieszkania opętała mnie całą i całkowitą. Nie było mowy o ucieczce. Nie było mowy o etapach, o zakończeniu jednego etapu i przejściu do drugiego, nie. Był tylko jeden etap, jest tylko jeden etap i trwa bez przerwy. Najdziwniejsze jest jednak to, że ta adrenalina się nie męczy. Niby jestem zmęczona, ale nie jestem. Jest we mnie tak wiele energii, przynajmniej w przglądaniu ogłoszeń, że aż nie mogę się nadziwić.

Nigdy czegoś takiego nie doznałam, nigdy nie przeżyłam. A teraz zaczynam rozumieć jak działa walka o przetrwanie czy no coś w tym rodzaju.

I co?

I szukam. Bezustannie. I nie poddam się aż znajdę. I za wszystkie "no pewnie że znajdziesz" zamiast "no mówiłam ci że będzie ciężko" gorąco dziękuję.