Saturday, January 18, 2014

Kawa na ławę i nowe znajomości

Więc gdy stajemy nagle przed jakąś decyzją, cokolwiek by to nie było: wyruszenie w śniegową pogodę czy napisanie głupiego maila do kogoś, kto nam nie chce wyjść z głowy, nawet jeśli wiemy, że ten email jest zupełnie bez sensu. Wybranie śniadania. Wina. Smaku herbaty. Są tylko dwa wyjścia: wybrać i zrozumieć, że to dobry wybór, lub męczyć się w jedną i w drugą stronę bez końca.

Najśmieszniejsze jest to, i o tym nikt nam nigdy nie mówi, że tak naprawdę jest tylko jeden wybór i to zupełnie nie istotne, który wybór wybierzemy! Tak, brzmi to może bez sensu, ale absolutnie tak właśnie jest. Nie ważne, czy wybierzemy okno, czy drzwi - wchodzimy do tego samego domu. Zawsze! To takie niesamowite. Muszę o tym pamiętać. Koniecznie. I przestać zamęczać się balansowaniem między wyborami. Bo każdy wybór jest jak wybieranie między jabłkami a jabłkami. Między truskawką a truskawką.

Gadam od rzeczy. Oczy mi się zamykają, a pranie wciąż się nie wysuszyło, nie wspominając o następnym czekającym. Nie wiem o co chodzi z I. Nagle chce mi tłumaczyć teorię latania. W sobotę wieczorem. Bez powodu. Chce mi pomóc. Dziwne to wszystko.

I tak cały wieczór spędziłam na telefonach. Do tego stopnia, że wciąż nie oddzwoniłam na jeden, a inne walczyły o siebie w tym samym czasie.

Mój niemiecki żołnierz uśmiecha się do mnie.

A na stole leży wiekie zdjęcia mojego nowego bejbika: pięknego aeroplana świeżo dostarczonego przez pocztę. Gdzie zawiśnie? W sypialni? W salonie?

Więc dziś poznałam V. Tak, natknęło mnie wczoraj, choć tak mi się nie chciało, ale dziś doszłam do wniosku, że trzeba jednak ruszyć tyłek i poznac nowych ludzi. Czułam się jak idiotka, bo przecież zupełnie nie mówię po rosyjsku, więc nasza wymiana językowa szła dość mocno w jedną stronę. Bo V. ćwiczy swój polski a ja że niby rosyjski. Zrozumiałam znów, jak fajnie by było pogadać tak po serbsku. Eh.

Lepiej już pójdę spać. Snów do naśnienia, trzeba zmienić te głupie, co śniły mi sie dziś. O czym to było? Ah, o inwazji jakiejś, o zamienianiu ludzi w coś. Jakiś facet, który mi wytłumaczył, że i tak wyszscy będą musieć przejść tę transformację. Więc lepiej, żebym przeszła z nim niż z kimś obcym. Tę transformację można było przejść tylko z otwartymi oczami. Moje oczy były zamknięte, ale wiedziałam, że jestem zmieniona, przetransferowana.
I wtedy zaczęłam żyć w tym nowym świecie. I co? I wcale nie było tak źle.

I co to znaczy? Może ktoś mnei sprowadzi na jakąś inną drogę, której się boję, która wydaje mi się jakimś końcem świata, a wcale nie jest i okaże się całkiem w porządku?

A może powinnam iść już spać i przyśnić coś sensowniejszego.


No comments:

Post a Comment