Sunday, January 12, 2014

Zamarznięty spacer

A dziś wybrałam się na spacer. Tak, wreszcie wyszłam z domu! Pogoda bardzo przyjemna i tylko czasem powiewał chicagowski wiatr, co oznacza, że chciało mi urwać głowę. Ale było niezwykle przyjemnie. W powrotnej dordze z banku poszłam nad jezioro. I co?

I to:



Displaying photo.jpg

Displaying photo.jpg

Displaying photo.jpg

Displaying photo.jpg


Tak, zima zmienia rzeczy.

Syllabus, z którym najbardziej się trudziłam, zakończony sukcesem! To niesamowite, jak czasem siedziemy nad czymś długie godziny, ba! nawet dni, aż pewnej chwili siadamy i... nagle robimy to coś w mgnieniu prawie oka. Z niebywałą łatwością. Alignment? Wyrównanie się z perfekcyjną energią? Nie ma na to innego wytłumaczenia.

A po drodze kupiłam jeszcze lody pinacoladowe. A co. Śmieszna sprawa. Wreszcie zjadłam coś słodkiego, które chodziło za mną od wielu dni i nagle cała ochota na słodkie ustąpiła. Teraz chce mi się tylko słonego. Bum.

No ale chrzanię przeokrutnie, ziewanie powoduję... Chciaąłm w zasadzie tylko powiedzieć, że jest tak ładnie. Że jutro pierwsze zajęcia, na które abrdzo się cieszę, choć trochę boję się eksperymentu, że zobaczę się ze starymi dzieciakami, których uwielbiam, że będę musiała wstać o jakiejś piątej rano...

A pojutrze, może już pojutrze... ah.

Bo chodzi o to, że życie musi nas zaskoczyć. A gdy zaskoczy... ah, gdy już zaskoczy...

to ziemia
na palcach staje.


No comments:

Post a Comment