Friday, July 26, 2013

Poranki

są tak piękne. Zwłaszcza, gdy nie trzeba nigdzie iść, gdzie można zająć się sobą i gniazdkiem. Jedyne czego brakuje to plaży. Tak, więc przydałoby się ruszyć tyłek i przejść powąchać jezioro. Spokojne? Niespokojne? No właśnie pasowałoby się przekonać.

Tyle we mnie myśli, a tak mało słów. Zdenerwowanie od rana i jednocześnie błogi spokój. Jakbym i tak wiedziała, że "this, too, is on its way to me" (to także jest w drodze do mnie).

Ach, lepiej wrócę do pozytecznych czynności, zamiast tak nudzić.


Wednesday, July 24, 2013

Iwona zrobi licencję

- powiedział mój pilot do T. przewczoraj. I serce mi urosło. Mój pilot nie rzuca słów na wiatr, nie mówi komplementów, nie słodzi. Żeby mój pilot powiedział coś dobrego, to naprawdę coś musi w tym być. A to znaczy, że mój pilot naprawdę we mnie wierzy?

I nie mogę się nadziwić, i nie mogę się nawierzyć i nadumnieć.

No i teraz muszę zorbić tę licencję, bo przecież mój pilot nigdy się nie myli.

Pogoda się zdziwniła. Ocharatałam komuś wczoraj zdarzak. Muszę popracować nad moim wzrokiem. To, że jest miejsce, nie zawsze znaczy, że się w nie zmieszczę.

Kocham Davida Garretta.


Monday, July 22, 2013

And so it is...

just like you said it would be, life goes easy on me
most
of the time...
(I tak jest, tak jak mówiłaś, że będzie, życie traktuje mnie lekko, zazwyczaj...)

Żołądek mi skacze, nie chce przestać. Jestem stracona, tak bardzo stracona. Nie powinnam być. Ale przecież to takie piękne. Może dla mnie nie ma po prostu innego wyjścia. Może ja zawsze muszę być stracona, bo jestem taka tracjuszka trajcowata. And so be it. I niech tak już będzie.

W głowie dziwne myśli. We włosach fruwające Alicje, z nikąd jakby. I ta dziwna pewność choć niepewna. I te stokrotki i piwonie. I dmuchawce.


Całe morze dmuchawców.


Tuesday, July 16, 2013

Gruszki pietruszki

O jak ja dawno nie pisałam! Tu. Może aż zapomniałam, jak się myśli po polsku, zakopana w tylu innych językach. Świat taki piękny, taki fruwający. Moje mieszkanie nabrało kolorów i nastroju, jakiego niczym nie da się zastąpić. Oficjalnie jestem zakochana. Jest piękne! A gdy jeszcze dołożę lustro, uff!
Rzeczy może nie są ważne w życiu, tylko ludzie. Tylko uczucia. Ale i uczucia powstają z rzeczy. A gdy ludzi niedostatek, to rzeczy tak miłe być mogą. Tak ciepłe.
Moje mieszkanie przytula mnie od jakiegoś czasu. Coraz milej i czulej. I stół mam. Stół mam!! Mój pierwszy w życiu, mój tylko, prawdziwy stół. I tylko nie mam kiedy jechać po jakieś zakupy jedzeniowe, by coś ugotować.

Tęsknię za T. Już tak dawno go nie widziałam. Codzienne, czy raczej conocne pogaduchy są jak kompres na duszę, ale jednak brakuje mi widoków. No i nie mogę się doczekać - nie wierzę, że to piszę!! - symulatora lotów... Tak, do tego doszło. Pragnę latać na symulatorze lotów. Aż mnie to przeraża.

I za lataniem też już tęsknię. Rany, dwa dni nawet nie minęły, a ja już tęsknię. Paranoja.

Tymczasem,
koty pod poduszką (upragnioną i bardzo zaniedbywaną ostatnio), wiewiórki w głowie, uśmeichy w kieszeniach. A rower w wannie, gdyby ktoś był ciekawy. O nowym trzeba poważnie pomyśleć.

Czy powinnam zaprosić O.? Nieoficjalnie już zapraszałam, ale może oficjalnie by się przydało. Ale właśnie czy chcę, by przyszła. Hm.

Gdyby myśli rosły na deszczu jak grzyby, to głowę by rozsadzało. A może właśnie rosną?

A M.... Cóż, po raz kolejny przypomina mi, zaraz po wątpliwościach i gdybaniach, że może jednak, że nawet jeśli jednak, to tak bez sensu, że szkoda sobie tym głowę zawracać. I może to i dobrze.

Tak. Tak właśnie wygląda szczęście zielone. Skowronki na dachu, śmigła w oczach i to pijaństwo usmiechu.

I o to właśnie chodzi.


Sunday, July 7, 2013

Kombinowanowanie po konnemu i takie tam

I proszę jak to wyszło. Zostali nagle tylko Ci ludzie, na których najbardziej mi zależało, ci najbliźsi. I zastanawiam sie nad tym wszystkim. Może to o to właśnie chodzi? Może chodzi o to, by (znów) coś zmienić? Dlaczego oczekuję tego samego, jeśli świat dookoła mnie, jeśli ja, tak bardzo się zmieniliśmy.

Brakowało tylko jednej osoby, ale czy do końca jej brakowało. Była przecież obecna niemal w każdym moim zdaniu...

Wielka inauguracja stołu, miłe toasty, tylko trochę tęsknoty pałętało mi się po kieszeniach. Cudne prezenty, zwłaszcza jeden.

A teraz
piję kawę pachnącą orzechami laskowymi, zastanawiam się, jak ułozyć dzień, odkrywam w sobie, że zaczynam wracać do życia. I na chwilę przestaję kombinować po konnemu, by wyczarować nową imprezę.

Jaki właściwie jest dziś dzień?