Dziś wypiłam ostatni kieliszek wina na długi przyszły czas, a być może do końca mojego życia. Wiem, cóż znaczy kieliszek wina, kromka chleba, kostka czekolady, gałka lodów, kawałek arbuza, czy parówka w obliczu zdrowia. No znaczy mniej. Bo nie umiem powiedzieć niewiele.
Cóż znaczą te rzeczy w obliczu życia?
Dla mnie, odwiecznej wielbicielki jedzenia, stawiającej je często na najwyższej półce przyjemności życiowych - połowę życia.
Dziś zostałam odłubana z jednej z moich największych miłości. Zostałam rzucona do jakiejś straszliwie lodowatej wody. A przecież tak strasznie kiepsko pływam.
Zawsze gdzieś to czułam, wiedziałam. Przeznaczenie ma poprostu zapach. I albo go wdychamy, albo lekceważymy. Tak jak dziś przewidziałam (nie pierwszy zresztą raz) piosenkę, którą zaraz usłyszałam w radiu -
tak przewidziałam pasożyta. Żyjątko mieszkające we mnie.
Nie wiem, jak długo jesteśmy współlokatorami. I pewnie nigdy się nie dowiem. Nie wiem, jak duży jest ten mój lokator jednak właściwie, ale chyba nie lubi mnie za bardzo. No, choć może jednak, zwłaszcza ostatnio, gdy przesadzam z lodami.
To bardzo dziwne uczucie wiedzy, że COŚ mieszka W nas. Oczywiście w tych momentach, kiedy właściwie potrafimy sobie zdać z tego sprawę.
I czy powinnam teraz już nie czuć się samotna? Przecież właśnie odkryłam, że mam kogoś.
I czy powinnam teraz już nie czuć się opuszczona? Przecież właśnie się dowiedziałam, że ktoś mnie uwielbia i przyjmuję wszystkie dobra, które mu daję, które we mnie są...
***
Patrzę na mój pusty już kieliszek, wciąż czuję ten smak ostatniego wina, czerwonego wytrawnego, mieszanki trzech cudownych win ze wzgórz Kalifornii... Słyszę raz po raz kolejne stwierdzenia: nalot na języku, bóle w msotku i w stawach, migreny, bezsenność, brak energii, skurcze, zimne poty, brak koncentracji, problemy w zapamiętywaniu, zgaga, sensacje żołądkowe...
I nie mogę przestać widzieć tej listy zakazanych produktów: sól, cukier, zioła, chleb, czekolada, kawa (!!!), lody, mięso przerabiane i czerwone, ser (!!!!!!), owoce, wino, piwo, mleko, masło, bita śmietana - moja bita śmietana!!!!!!!!!!!!!!
Czy można żyć bez jedzenia. Czy wynaleźli już w końcu te pigułki zastępujące jedzenie.
I jak mam przestać płakać.