Wednesday, February 26, 2014

Kobieta zmienną jest

Tak, tak to właśnie wygląda. Poranek jest pełen wyrzutów, powątpiewań, rezygnacji. Nie chce mi się. Nie obchodzi mnie to, nic mnie już nie obchodzi. Nie będę pisać, dzwonić, odzywać się. Nie będę, nie chcę, nie zależy mi. Do bani to wsyzstko i tak. To nie to czego chcę. Chyba. Wszystko mi jedno. Was auch immer. Whatever. Egal.

A potem, popołudniem, wracam znów do domu. Robię obiad i myślę o tym, czy by to komuś co robię smakowało. Albo co bym gotowała, gdy dla kogoś. Tego kogoś. I rozmowa wirtualna w kuchni, i plany po kieszeniach. Miałam nie myśleć. Miało mnie nie obchodzić. Skad te fanaberie mi się nagle. A kysz.

Lekcja. Jedna. Telefon na wibrze. I ciągłe zerkanie. A może jednak. A może akurat. Czekanie. Skąd mi się nagle wzięło czekanie. Po co mi czekanie. Przecież miało mi nie zależeć. Przecież miałam to olać, zignorować, przetrzymać dziada. Przecież miałam. Gdzie mi się podziała moja obojętność.

Przerwa międzylekcjowa. Telefon na głos. Bo przecież nic tak nie porusza mojego serca niż ten dźwięk łodzi podwodnej. Ale telefon milczy. Jakieś smsy. Nie te. Nie takie. Nie od tego. Ostatnie przygotowania i znów wibra. I znów zerkanie. I zerkanie. Jaka szkoda, że nie dzwoni. Że nie wibruje. Że nie wibruje i wibruje a ja w stanie przedzawałowym prawie nie mogę odebrać i już martwię się, czy się dodzwonię, gdy oddzwonię. Pewnie nie.
Ale nic nie wibruje. Bez sensu.

Cały dzień rozmyślam, główkuję, co to wszystko znaczy. Znów zapomniałam. Znów pamiętam tylko te rzeczy na nie. Nic mnie nie przekonuje.

I tylko cały dzień było mi powiedzmy wszystko jedno.

A teraz
teraz tylko jakaś porypana tęsknota. Jakieś sentymenty powalone. Nagle nie pamiętam, by mnie nudził, by mnie rozczarowywał. Matko, gdzie mnie nudzi, przecież najnudniejsze jego historie przyspieszają bicie mojego czerwonego jak wariata. O czym ja mówię.

Więc jak to tak jest. Jak można tak bez końca i bez ustatnku. Bez konkretnego powodu. Bez uzasadnienia. Mimo złości, nudności, rozczarowania.


Dlaczego wciąż czuję.


No comments:

Post a Comment