Saturday, February 15, 2014

Żal

Nieustający żal. Płakanie po kątach nie wiem po co. Jestem na dnie drabiny, na ostatnim szczeblu emocji. Nie dobrze. Nie dobrze. 21 stopni do pokonania.

A przecież tyle piekna dookoła. Dlaczego mi zasłania jakaś pierdoła. Dlaczego tak to biorę do siebie, tak się przejmuję. Nie, nie mogę liczyć na latanie, na spotkanie, na słowa czy akcję KOGOŚ, aby poczuć się lepiej. Tylko ja sama mogę sprawić, że poczuję się lepiej. Tylko ja mogę wybrać, czy chcę czuć się lepiej czy gorzej. Muszę się wkurzyć na czucie się gorzej i wziąć za czucie się lepiej.

Już niedługo wiosna. W przyszłym tygodniu ma być 50 stopni. Ciekawe jak to będzie. Nie mogę się doczekać. Nie mogę się doczekać.

A dziś co? Idę na sushi. A co.

A moje słońce dostanie to, na co zasłużyło. Przynajmniej do tej następnej chwili, gdy będę się kończyła ze śmiechu...

Żal to takie ciężkie uczucie. Kamienne. Obezwładniające. Bez sensu. Nic nie przynosi, w niczym nie pomaga, wszystko tylko chrzani. Więc na co mi ono?

Na nico.


No comments:

Post a Comment