Thursday, February 20, 2014

Full(Fool) Day

Trudno to wyjaśnić, trudno zrozumieć. Tak naprwdę, pod koniec ciężkiego dnia, liczy się tylko ten głos. I nawet gdy nie ma go akurat pod ręką, to zawsze jest w głowie, w duszy. Gdzieś po kieszeniach pałęta się. W starych wiadomościach, które znam na pamięć. I naprawdę wszystko inne zupełnie nie ma znaczenia.

Czy trzeba walczyć o swoje? Czy trzeba pchać i nie dawać za wygraną? Czy to coś pomaga? Dziś pomogło, dziś zwyciężyłam, moją bronią: pokazanie uczuć. Często dostawałam po nosie za bycie miękką, cry baby, zbyt emocjonalną bestią czyli... za bycie sobą. Ale czy słusznie? Czy to nie jest moje największe bogactwo, moja najlepsza broń?

"Nie czyń nigdy z siebie przedmiotu kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz."

Deszcz na polu. Wariacki. Serbskie CD w samochodzie i chyba zaczynam rozumieć: jeśli chcesz coś zrobić, coś osiągnąć to weź się za to solidnie i zrób to dobrze. Pracuj ile trzeba o sięgaj po konkretne rezultaty. Tak, tak właśnie postanowiłam zorbić z moim Serbskim. Dawniej nie byłam pewna, czy chcę się go jakoś super nauczyć, czy tylko troszkę, ale teraz już wiem: idę na całość.

A teraz?

A teraz wezmę gorący prysznic i wskoczę pod puszystą kołderkę.

Myśl tygodnia:
Czasem wydaje nam się, że jesteśmy na coś gotowi, ale gdzieś wewnątrz, głęboko głęboko wiemy, że nie do końca. Że trzeba zrobić parę rzeczy, przygotować się lepiej. Ciekawa sprawa, że choć przygotowania nie są takie skomplikowane, ciężko nam się do nich zabrać.
Ale przychodzi taki dzień, kiedy wreszcie stajemy się gotowi, kiedy zbieramy wszystkie potrzebne elementy do kupy, organizujemy się i wszystko jest takie jakie być powinno. I wtedy to coś musi już przyjść.

Myślę, że czas zacząć solidne przygotowania.


No comments:

Post a Comment