Saturday, March 29, 2014

I już kwiecień

prawie. Nie mogę uwierzyć, jak szybko leci to wszystko. Aż nawet słońce już wychodzi. I nadzieją wypchane kieszenie.

Czuję gdzieś, że to jednak nie moje miejsce. Albo nie do końca. Czuję, że coś jest przede mną innego, coś czeka sobie cierpliwie z boku. I muszę to tylko wpuścić.

Ciekawa lekcja gliny dziś. Ucze się jakby od nowa. Robię rzeczy od początku i odkrywam w tym jakąś nową przyjemność. Teraz technicznie przynajmniej będę już lepsza. Moje miski wciąż grube, ale strach ciągle za duży, by były cieńsze.

Czasem pewnie tracimy bardzo dużo przez strach. Moglibyśmy coś powiedziec, coś zrobić, ale ten głupi strach nas paraliżuje i nic z tego nie wychodzi. Jutro ma być taki piękny dzień.

A mnie się chce spać...

Dziś też pierwsza lekcja z J, nową Niemką. I plan trzymiesięczny. Taki sam plan powinnam przedsięwziąć z teorią latania. Coś nijak nie mogę się zebrać i zabrać do nauki.

Może rzeczywiście za dużo na siebie wzięłam? Może przesadziłam? Poszłam na glinę by wypełnić moje puste weekendy, a tymczasem czuję teraz, jakbym na nic nie miała czasu.

Ale to przecież nie kwestia czasu, tylko organizacji. Tylko i wyłączenie organizacji.

Więc co? Więc pora się zorganizować.

Ale marzyć i tak nie przestanę.


No comments:

Post a Comment