Sunday, December 8, 2013

Już za parę dni za dni parę...

Pochmurno jakoś w mieście Chicago. Zimno. Sennie. Zastanawiam się, ile można wytrzymać, gdy ktoś daje nam ciągle po nosie. Z jednej strony, z drugiej strony, z trzeciej. A zdawałoby się, że nos ma tylko dwie strony. Z czwartej.
Jestem taka zaspana. Nie, nie wydaje mi się, że przez noc nasza łódź obraca się o 180 stopni. Że przez noc jesteśmy w stanie zmienić wszystko. Noc jest tylko pauzą. Budzimy się dokładnie w tym samym miejscu, z dokładnie tymi samymi emocjami. I jeśli poszliśmy spać wypadłwszy z samolotu bez spadochronu, to budzimy się dokładnie w tym samym miejscu w powietrzu i lecimy dalej w dół. Aż do momentu rozwalenia się o ziemię.

Ale nie ma sensu o tym mówić. To, co jesteśmy w stanie zrobić, to rozpocząć nową historię rano. To zjeść dobre śniadanie (przegapiłam), obejrzeć ulubiony program (check!), napić się pysznej kawy (check!), zrobić coś pożytecznego (hm...).

Tak tak, najchętniej poszłabym spowrotem spać, ale zbyt wiele spraw na głowie.

Więc pora popracować nad nową historią. Pora zacząć się pakować, planować ostatnie zakupy, głowić się jak zabrać słonia do samolotu. Pouczyć się na nowo odkrytego kochanego niemieckiego. Poczytać o lotnictwie, przygotować może jakiś program nauki strategiczny. Poszukać nowej pracy. Wymyśleć sposób na realizację mojego najnowszego pomysłu. Zacząć pisać książkę. Popracować nad komputerem. Uśmiechnąć się. Uśmiechnąć się. Uśmiechnąć się.

Wiatr też tylko jest emocją. Też tęskni za słońcem. Rysuje smugi kondensacyjne na niebie. Obejmuje samoloty. Gra na wyimaginowanych skrzypcach.

A ja?

A ja leżę i leżę i leżę, i nikomu nie ufam i nikomu nie wierzę. A ja czekam i czekam i czekam, myśli wplatam we włosy i na palce nawlekam, na palce nawlekam...



No comments:

Post a Comment