Monday, June 24, 2013

Zmęczona

jestem po prostu. Nie smutna czy coś, tylko jakaś wykończona tym weekendem, emocjami, jazdą. Mam oficjalnie dość jeżdżenia.

Mnóstwo we mnie jakiegoś zdenerwowania, niepokoju, sama nie wiem czego do końca. Pada deszcz, D. nie odbiera telefonu, a ja muszę z kimś pogadać. Czasem nawet nie chodzi o to, by się z kimś porozumieć na tematy, które nas gnębią czy radują, ale o sam fakt pogadania. Dochodzę już do siebe i do lubienia mojej samości, ale jakoś zawiesiłam się na chwilę, gubię się trochę bez solidnej rutyny, nie wiem, gdzie się podziać, jakkolwiek najbardziej brakuje mi... Bacha. Kto by pomyślał, że uzależnię się tak drastycznie od jakiegoś autora. Konwickiego czytało się powoli i trudno i miało to swoje zupełnie inne zastosowanie i zupełnie inny sens, lekcję, porządną lekcję wytrwałości i uczenia się rzeczy trudnych a pięknych. I rozumienia, że te trudne są piękne. A tu - tak łatwo. Tak lekko i inaczej. Wciąż nauka, ale w niezwykle przyjemny sposób. Coś jak z ruskim vs. serbskim.

I tu muszę pomyśleć znów o samolotach. Bo ruskie samoloty to dobre maszyny, ha.

Co jeszcze? Trawa zielona, uczulenie na słońce chyba, dieta zupełnie zawalona i nie wróżę jej nic dobrego - ot, poprostu nie potrafię tak często jeść! Jestem zupełnie beznadziejna w tym temacie. Nie mam zupełnie problemu z niejedzeniem, jak się okazuje, ale z jedzeniem - ogromny! I nie wiem, co z tego będzie. Zwłaszcza, że sezon sprzyja lampce wina czy dwóm i to wręcz nienormalne z tego rezygnować.

I co na koniec?

Brzdęk świerszczy, zapach liści, serbska poezja wiewiórek, i szum śmigła samolotowego. Tak, już to widziałam, przyjdzie napewno taki czas, kiedy będę przekręcać w bok tę maszynę sama i zachwycać się tą wspaniałością z latania. Mogłoby się wydawać, że z kimś lata się fajniej. Ale to uczucie, ta myśl, tam w górze, wtedy, "i to można tak samemu sobie skręcać i przeżywać tę lekkość i tę nieziemskość" - już na zawsze ze mną zostanie.

Przerażona, i tak samo nakręcona jak nakrętka na śrubkę, jeszcze się nie poddam. Nie wiem, jak to zrobię, i nie wiem czy to zrobię, ale to zrobię. Tak, już dawno nie miałam w sobie tak silnego pragnienia.

A tymczasem, chowam skrzydła do szafy, zbieram dolary i biorę się do pracy. Czas istnieje już tylko w czekaniu na


następny lot.

No comments:

Post a Comment