Tuesday, June 4, 2013

Ich schwebe im Nebel...

Tak, unoszę się we mgle. We mgle, której właściwie nie ma nigdzie dookoła, bo jest tylko słońce, bardzo dużo słońca. I tęsknię. Nikt tego nie rozumie, oprócz T., jak to jest tęsknić za lataniem.
Oglądam ludzi przez okno, spacerujących z psami, biegających - jakie to inne miejsce, jakie to inne życie. Świat zebiegany i zajęty, wszyscy coś robią, nikt nie siedzi przy oknie... chyba.

Z. zaczepił mnie dziś i tak fajnie spojrzał, że aż się zastanowiłam przez chwilę. Ale nad czym tu się zastanawiać. Cieszę się niesamowicie z mojego spotkania z panem O. Śmiesznie, że od tylu lat mam ochotę się z nim właściwie spotkać. No nic, pożyjemy zobaczymy. No właśnie, bo to przecież teraz mam zacząć żyć dopiero.

A głód skręca mnie i wykręca. Nie wiem, czy to rozsądne stosować poprsotu głodówki w moim wypadku, ale desperacja już na nic mi nie pozwala innego. Nie wiem, co robić. Wydaje mi się, że wszystko spala na panewce. I w zasadzie nie rozumiem, skąd we mnie ten pesymizm, przecież ja nie jestem już pesymistką i nigdy więcej nie będę. No.

Więc teraz, wyciągnę poprostu książkę i

poczytam.

No comments:

Post a Comment