Friday, June 7, 2013

Kawa na ławę

Więc wylądowałam w kafejce bo odcięta jestem od świata. Tak, tak właśnie żyje się bez internetu.
W głowie kapusta i myśli nieuczesane, samochód zaparkowany trzy mile stąd. No prawie. Ach, muszę się w końcu wybrać po to zezwolenie na parking, bo wstyd.

Zaczynam wracać do życia. Praca i terminy przedzierają się powoli przez poezję. Tak, zdecydowanie mogłabym tu napisać moją książkę. W istocie, czuję się jak na wakacjach. Ale innych wakacjach. Sama nie wiem, jak to wyjaśnić, poprostu wiecznce słońce nawet bez słońca.

Kawa z mlekiem sojowym wyborna. Ludzie pałętają się po ulicach, a tu w kafejce świat się zatrzymał. I pięknieje.

Jeszcze tylko jeden jedyny tydzień do latania. Jeśli załapie, ale miejmy nadzieję. Nie mogę się już doczekać. Czy będę się bać? Ee tam.

Jak często boimy się samego strachu. Boimy się bać. I po drodze zupełnie zapominamy, czego mamy się bać. I dlaczego. I po co to wszystko. Lepiej usiąść, puścić Cohena albo Krajewskiego albo Groenemeyera, i zaufać.

Wiatrowi, samolotowi, i... K.




No comments:

Post a Comment