Piękny produktywny dzień. Dużo pięknych rozmów, którymi nigdy nie mogę się najeść. I muzyki. Niezwykłej muzyki prosto z serca. Pianina i skrzypiec. Dziękuję, T.
A w głowie wciąż to samo: samoloty i busole...
A w głowie wciąż to samo: samoloty i busole...
Z Romanem (tak właśnie postanowiłam nazwać mojego Subarka) byłam u doktora. Mieliśmy zminić tylko olej, ale coś się tłukł ostatnio, no i ubezpieczenie nam się kończy, więc Joe sprawdził mu wszystko dokładnie. Czekam na części. I słucham Alicji. Alicje wszystkie ją jednak zupełnie magiczne. Tak, tak.
Ciekawe, co to jest ta busola.
Oficjalnie kupiłam mój pierwszy log pilotowy. To znaczy oficjalny dzienniczek lotów. I serce aż bije mi szybciej. Z polecenia T. poejchałam do sklepiku, który zupełnie mnie oczarował. Wszystko do latania, o lataniu, przez latanie. Jestem stracona. Zupełnie. Nie wiem, jak to zrobię i nie wiem czy zrobię, ale zrobię.
A tymczasem chyba już pójdę spać, bardzo wcześnie dziś. Za dużo emocji.
No i muszę koniecznie znaleźć kolejną książkę Bacha, bo znormalnieję jeszcze jak tę skończę.I co wtedy będzie.
No comments:
Post a Comment