Poniedziałek. Prawie wolny dzień, trochę testosteronu lekcyjnego i odwiedziny dawno nie widzianej Dirci. Zapomniałam zupełnie przygotować się do jutrzejszych zajęć, a teraz w krwi już za dużo wina. Oh jakąż miałam ochotę na chianti.
Życzenia naprawde się spełniają. NAPRAWDĘ!! Wciąż nie mogę w to uwierzyć, wciąż tego pojąć, ale tak jest, tak naprawdę jest. Ot myślę chianti - i mam.
Piękny wieczór. Lekka bryza, chłodek taki w sam raz, moje drzewa za oknami, szum samochodów i nocy. Czasem nie mogę wyjść z podziwu, jaki świat jest piękny.
Czasem trzeba zrobić coś więcej. Jak to mówi K. - być proaktywnym. Czasem trzeba wyciągnąć rękę nawet jeśli wydaje nam się, że nikt nie chce jej wyciągniętej. Ale przecież tak wiele rzeczy nam się wydaje, a wcale takie nie są.
I co? I sufit. Huśtawka. Z rozłożonymi ramionami do samego nieba. Powietrze, chmury, podniebność.
I schody. Czy to możliwe, że to były moje schodki? Ten stół, to patrzenie w dal. To milczenie tak piękne, że zaczarowane. Czy to możliwe?
Trzciny na stawie...
Życzenia naprawde się spełniają. NAPRAWDĘ!! Wciąż nie mogę w to uwierzyć, wciąż tego pojąć, ale tak jest, tak naprawdę jest. Ot myślę chianti - i mam.
Piękny wieczór. Lekka bryza, chłodek taki w sam raz, moje drzewa za oknami, szum samochodów i nocy. Czasem nie mogę wyjść z podziwu, jaki świat jest piękny.
Czasem trzeba zrobić coś więcej. Jak to mówi K. - być proaktywnym. Czasem trzeba wyciągnąć rękę nawet jeśli wydaje nam się, że nikt nie chce jej wyciągniętej. Ale przecież tak wiele rzeczy nam się wydaje, a wcale takie nie są.
I co? I sufit. Huśtawka. Z rozłożonymi ramionami do samego nieba. Powietrze, chmury, podniebność.
I schody. Czy to możliwe, że to były moje schodki? Ten stół, to patrzenie w dal. To milczenie tak piękne, że zaczarowane. Czy to możliwe?
Trzciny na stawie...
No comments:
Post a Comment