Saturday, October 5, 2013

Cisza

Czasem, a zdarza się to bardzo bardzo rzadko, mieszkam w końcu przy jednej z bardziej ruchliwych ulic w okolicy, więc czasem dzieje się tak, że na kilka sekund cały świat milknie. Chicago milknie. Auta znikają gdzieś, cały ruch rozpływa się w powietrze, milkna nawet wszystkie śmiechy w okolicznych kafejkach, nikt nie krzyczy na ulicy - trwa cisza, ciesza piękna i absolutna, cisza jak makiem. I ta cisza ma nagle taką niesamowitość w sobie, bo występuje tu tak rzadko. I bo trwa zaledwie kilka sekund.

Lubię tę ciszę.

Dziś jakoś jej więcej, może przez to że sobota, może ot tak. Ładnie brzmi, utula smutki, koi zmęczone serce. Opowiada. Obiecuje. Bez pokrycia - jak zawsze, ale czy ktokolwiek oczekuje tego pokrycia?

Dookoła seriale i zastanawiam się nad życiem. Nad radością doświadczenia. Nad zagubieniem. Nad przyciąganiem i pocuzciem spokoju, że wszystko będzie dobrze.
Czasem, tak bardzo chciałabym poprostu wysiąść. Nie jechać dalej, porzucić wszystko i schować się gdzieś na pustyni.

Ale czy można się schować na pustyni.

Most do wieczności po niemiecku zamówiony. Ileż bym dała, by poznać Bacha osobiście, by pogadać z nim ot tak o gruszkach i pietruszkach, by zapytać go o bratnie dusze i jak się robi samotność. Hm, przecież mogę go poznać. Wystarczy tylko wypowiedzieć życzenie.


I nie mogę się zdecydować, czy usiąść na parapecie, czy tworzyć przyszłość.



No comments:

Post a Comment