Wednesday, March 13, 2013

Ice Cups

Kiedy pierwszy raz znalazłam się w Berlinie, poszliśmy z grupą do jakiegoś niesamowitego czekoladowego sklepu. Za tamtych czasów nie było czegoś takiego w Polsce. Wtedy to kupiłam woreczek horendalnie drogich czekoladek w niby kapslach, które smakowały zupełnie jak czekolada na dnie najpyszniejszych lodów rożków na świecie.

Dziś, właśnie pożarłam dwie takie czekoladki, pierwszy raz po jakichś 15 albo więcej latach.

Może to żałosne, może zwyczajne - że smaki zostają w nas tak silnie. I Ice Cups, bo tak się nazywają, co wiem dopiero teraz, smakują dokładnie tak samo jak te piętnaśnie lat temu.

Tak naprawdę nie chodzi o smak, a o emocje. O emocjach zrobilismy dziś spontaniczną lekcję z moimi dzieciakami a marzolandii, o emocjach... ach, emocje są tak piękne choć często tak bolesne. Ale nawet wtedy i tak piękne.

Czuję się jak pijana. Może to wciąż jet lag, może jakieś niedospanie, choć dziś postęp, zamiast o 330, obudziłam się przed piątą. Jakież świty są piękne. Aż jestem zła na siebie, że nie umiem wcześnie wstawać, że taki śpioch okropny jestem. Tak cudnie byłoby wstawać codziennie tak wcześnie rano i zachwycać się świtem. Tak jak to robiłam z koleji jakieś dziesięć lat temu, gdy postanowiłam nauczyć się wszystkiego pilnie do egzaminu z językoznawstwa.
Gdy tak myślę o niektórych tych moich egzaminach, o tym ciągłym przekonaniu, że wszystko pamiętam, myślę sobie z żalem trochę, że tak naprawdę nie miałam pojęcia jak się uczyć. Powinno się ludzi częściej uczyć jak się uczyć.

A teraz, czuję, że pora na nowy język. Jeszcze nie wiem, jaki. Chyba najbardziej chcę węgierskiego, ale portugalski też mnie kręci.
Gdybym tak miała pracę na pełen etat i wystarczająco pieniędzy na życie, wzięłabym napewno obydwa języki. Gdybym tak.

Dobrze, dość tych gadań o Ice Cups i od rzeczy. Pora wrócić do obijania się o ściany i może ugotowania czegoś.
Oh, momencik, przecież ja zupełnie zapomniałam, że mam pracę!


No comments:

Post a Comment