Monday, March 18, 2013

Myszy i Ludzie

Był kiedyś taki film, którego nigdy nie zapomniałam. Poszliśmy nań z naszą szaloną filozofką, która miała nas uczyć fizyki, ale jej nie wyszło. Jakkolwiek filozofii niemało nas nauczyła. I właśnie tego dnia, a był to chyba dzień wagarowicza, poszliśmy do kina na dwa filmy. Jeden o robalach, który mało mnei nie wykończył - zobaczyć gąsienicę rozmiarów trzech ludzi i nie dostać zawału to w moim przypadku neimal niemożliwe. No ale jakoś przetrwałam, po czym obejrzeliśmy drugi film: Myszy i ludzie. Mój pierwszy film z Malkovitchem i pierwszy z Gary Sinisem, którego zaczęłam uwielbiać. Pamiętam do dziś, jak omawialiśmy potem na lekcji rzekomej fizyki sprawy linczu frinczu i tych innych. I co?

I w zasadzie nic, bo tak mi się tylko ten film przypomniał z racji wizyty bardzo przystojnego pana od robaków i w moim przypadku mysz. Doprawdy, dlaczego ci faceci musza być tacy przystojni. I tym samym niezainteresowani. Myślałam, że będzie jakieś byle co, a tu takie ciacho, że huhu. Flirtowałam na trzydzieści sposobów, a przecież zupełnie nie umiem flirtować... Eh.
Ciacho w każdym razie założyło mi trzydzieści pułapek w całym mieszkaniu i od tej pory słyszę piski, chroboczenia i nie wiadomo co jeszcze głównie w mojej głowie.

Czy będę dziś w końcu normalnie spać?


No comments:

Post a Comment