Friday, August 3, 2012

Piątek jak ta sobota wewnętrzna

Tak, tak właśnie dziś jest piątek wewnętrzny. Od rana załatwianie spraw, odbieranie, zakupy od dawna oczekiwane, wesołość pospolita i zadowolenie z rzeczy małych i głupiutkich zupełnie. I email od siostry, który od razu uśmiech namalował. Jak fjanie jest dostać emaila od siostry:)

Kiedyś, dawno temu, miewałam podobne soboty. Gdy nigdzie sie nie spieszę, ale chcę pozałatwiać sporo spraw, takich właśnie wewnętrznych, kołodomowych, zagnieżdżonych na pułkach i w zakamarkach. A tych zakamarków tak wiele, że nie wiadomo od której strony i jak się za nie zabrać. No ale gdy nie wiadomo gdzie zacząć to trzeba zacząć właśnie w samym środku.

A na last.fm leci mi właśnie moja pierwsza ulubiona i zakochana piosenka Philippa Poisela. I sama nie wiem, dlaczego znów mi się ona podoba... przecież już zupełnie ale to zupełnie mi się znudziła... hm hm hm ciekawe rzeczy dzieją się czasem w przyrodzie.

Pragnienie przemeblowania wciąż bardzo intensywnie zajmuje moją głowę. Ale czy da się cokolwiek poprzestawiać, gdy nie ma nawet meijsca by rzeczy ruszyć delikatnie w bok. Ojć znów zapatrzyłam się w sufit, no. O, a teraz Finn. To dopiero sufit...

Nie ma szans. Zero twórczości. Znów zanudzam. Idę lepiej poprzesuwać meble, żeby sobie udowodnić, że nie ma ich gdzie przesunąć.

No comments:

Post a Comment