Tuesday, March 13, 2012

I będzie grill

A od kilku dni marzę bez przerwy. O małym białym (albo może popielatym). I rozmarzam się na całego i na wszystkie strony. i choć chmura chorości wisi nad oczami, to nic mi to, bo marzenia wieją mi w skrzydła, jak wiatr w downtown. I nie mogę się już doczekać. I pomyśleć, że jeszcze niedawno, siedząc na werandzie u Moniki, z bólem myślałam o tym marzeniu, które wydawało mi się absolutnie niemożliwe. A teraz - wypełnia mnie po brzegi.

I planuję i marzę. Co będzie, gdzie będzie. I gdzie będzie stało. I właśnie zdałam sobie sprawę, że i grill byc musi. Taki prawdziwy, prawdziwski grill, na którym będę ciągle robić speciały bez zważania na komplikacje. I nawet nauczę się robić steaków, a co.

Nagle zaświeciło mi się jakieś światło, jakieś poukładanie, wiosna?

A dziś jakże przyjemny sen. O starym przyjacielu, którego nigdy w życiu nie widziałam. Tak, to jeszcze ten jeden department, w którym zdał by się jakiś remont. Ale narazie go zostawię, odłożę na później. I jak już poukładam całą resztę, zabiorę się i za ten department.

A narazie praca owocna i gonienie tego wiatru. Tak, tak właśnie. Tak, jak przepowiedziała moja ulubiona nauczycielka niemieckiego Mazurowa, wyjechałam rzeczywiście na księżyc. I tu mieszkam. A motyką wymachuje w powietrzu i zaganiam do siebie fruwające gwiazdy z nieba.

No comments:

Post a Comment