Monday, August 1, 2011

Raport z Polski (post-post z ok.12 lipca)

Warszawa.

Jeden z moich uczniów powiedział mi raz, że woli Warszawę niż Kraków, bo przypomina mu Chicago. Może niekoneicznie chodziło o zminiaturowane jeśli porównać do Chicago wieżowce? Może to wrażenie z pierwszego spojrzenia na Warszawę - te przeciez pierwsze wrażenia pmaiętamy zawsze najlepiej. Otóż lotnisko już nie Okęcie, której to nazwy pochodzenia nigdy nie udało mi się odkryć, ale Chopina, wygląda w istocie bardzo podobnie do chicagowskiego O’Hare, tzn. tylko na zewnątrz, przy wyjściu na ulicę - trzy pasy “pick-upowe” naprawdę nieźle imitują O’Hare’owskie “przedloty”. I muszę przyznać, szukając tego czerwonego dywanu, czułam się dość swobodnie, z czym ciężko mi raczej w moim rodzinnym kraju.
Niektóre zjawiska, niektóre miejsca jednak, umiemy kochać tylko na odległość.

A teraz jadę pociągiem. Z Warszawy do Krakowa. Oddalić się od mojego świata jeszcze bardziej? Czasem doprawdy zastanawiam się, jak to się stało, że tak swobodnie czuję się w Stanach, a tak dziwnie, nieswojo, w Polsce. Czy takie coś jest w ogóle możliwe. Czy to moja chemia mózgowa. Hm.

Jetlag trwa. Oczy mi się kleją, ciało jakieś tkaie niemrawe, ale bigos mojej siostry był naprawdę wyborny:)

Wiem, że już nigdy nie będę cała spowrotem. Ale czy kiedykolwiek byłam.

***

No comments:

Post a Comment