Saturday, February 9, 2013

Tonight you're mine....

...but will you love me tomorrow...




Przylepiła się do mnie. Znikąd. Staroć jeden. Nieustanny. I zakręca mnie w jakimś kołowrotku. Każe gapić się w sufit. Bajki opowiada. A przecież ja już dawno przestałam wierzyć w bajki.

Upiekłam ciastka. I nie chce mi się ich jeść. Odpoczywam, łapię myśli i westchnienia, patrzę na mojego motyla przylepionego do lampy, która jest pewnie trzydzieści lat starsza niż moja ikeowska, a wciąż świeci. Może dlatego, że podarowana mi z radością, a nie pożałowana na cztery strony. Ale juz się cieszę na wycieczkę do Ikei po nową. Choć może to nie do Ikei powinnam się wybierać.

Marzę. O skórze baraniej, o dużych oknach, o świetle, olbrzymiej ilości światła rozjaśniającego mój pokój. O widoku na jezioro albo przynajmniej o zapachu jeziora. Marzę bez przerwy. I tak się cieszę. Boję się. I cieszę. I cieszę. I cieszę...

Wczoraj oficjalnie złożyłam wypowiedzenie i już nie mam wyjścia: muszę się wyprowadzić. Wszystko zaplanowane i ustalone. I teraz tylko znaleźć mi mój nowy domek potrzeba. I wiem, że będę go kochać, poprostu wiem.

No comments:

Post a Comment