Sunday, January 27, 2013

Teatr

Zawiesiłam się. Zamyśliłam się. Zamarzyłam. Zakręciłam we własne kręcidła i zapoezjowałam nieprzytomnie. Doprawdy jak tak w ciągu dnia można czytać poezję. I jeszcze postować na fejsbuka. Wstyd. Co sobie ludzie pomyślą, no.

Moje przerażające uczucie przeciążenia pracą zapodziało mi się gdzieś. Oh, jakże uwielbiam tę błogą nieświadomość, to lekceważnie wszystkiego. To uczucie, gdy obrażam się na całe pochrzanione przeciążenie i postanawiam mieć sobie je w nosie. To uczucie, gdy poprostu wolę oglądać mojego Nicka, albo czytać wiersze... Tak dawno w końcu nie czytałam wierszy...

I chyba właśnie odkryłam mój niepisany sposób (hm, niepisany dotąd bynajmniej) na przezwyciężenie przeciążenia.

A głowie pstro. A we włosach siano. A w oczach błękit.

... i kto w te czary nie uwierzy? 
To jest teatr, to jest teatr,
a teatr jest po to,
by wszystko było inne niż dotąd,
by iść do domu w zamyśleniu, w błękicie
i już zawsze księżyc w misce widzieć...


No comments:

Post a Comment