Monday, January 21, 2013

W zasadzie nie wiem o czym pisać

Ale przecież najtrudniej jet zacząć, a jak już się zacznie, to leci. No więc zaczynam. Choć bez sensu jak blat od kredensu.

Słucham ulubionych i tak mi dziwnie. Za dużo pracy, za mało snu, za dużo marzeń, i właśnie dlatego powinnam być już w łóżku, ale... no właśnie ale jakoś mi się nie spieszy czy coś. Głupie rozmarzenie, chmury po kieszeniach, głowa w niebie. I nawet mięsa wciąż nie shcowałam do lodówki. No przecież się zepsuje, no. Problem polega jednak na tym, że nie mam w lodówce zupełnie miejsca...

Strasznie dziwny dzień. Minął tak szybko, że nie zdąrzyłam go w zasadzie zauważyć. I nie wiem, gdzie się podział. I nie zdążyłam zorbić czegoś, co tak bardzo chiałam zorbić choć mi się tak samo bardzo nie chciało...

Gadam od rzeczy.

Więc może jednak poskładam się do kupy i zatoczę pod prysznic, zachaczając o kuchnię i czarując miejsce w lodówce schowam mięso. Bo jednak nie po to je kupiłam, by się zepsuło. Szczególnie żeberka.

Uśmiecham się. Uśmiecham się, bo przypominam sobie te małe rzeczy. Te maleństwa, które są najfajniejsze. Próbowałam opowiedzieć dziś o kilku z nich O. Ale O. poganiała mnie, chciała konkretów, decyzji, deklaracji, nie chciała słuchać o tym, co... najpiękniejsze, najważniejsze. Dziwna O. Więc rozpamiętuję się w tych małych dorbiazgach, gestach, słowach, złapaniu za pierścionek, a to za palca, a to przeciągnięcie się, a to to, a to tamto...

Taaak, jak wpsomniałam, od rzeczy.
Więc idę, pora zająć się miesem, prysznicem i ....

marzeniami na jutro.

No comments:

Post a Comment