Uff jak zimno. Dziś niby trochę zelżalo, nawet zaczęło pruszyć, tak w sam raz na małe zdenerwowanie, ale jakoś tak... zimowo. Chodzi o to, że gdy jest śnieg, to jakoś tak fajnie, tak wesoło przeżywa się zimę. A gdy śniegu ni huhu - ciężko. Święta powinny być w lutym, dużo łatwiej by się znosiło nawet bezsniegową zimę. A tak, jest tylko... zima. Mróz. Rozmowy o tym, jak jest zimno. Jak jest mróz. I jak niby sypie trochę, ale w zasadzie nie sypie. I te tęsknoty małe tęsknoty znaczące prawie tyle co nic. Tęsknoty za czym popadnie. A to za słońcem. A to za ludźmi. A to za czyimś uśmiechem za rogiem. A to za odpoczynkiem. A to za siłą. A to za energią. A to za latem. A to za latem.
I najbardziej mam ochotę, jak niedźwiadek, zakopać się pod kołderkę, i aż do lata
przespać.
I najbardziej mam ochotę, jak niedźwiadek, zakopać się pod kołderkę, i aż do lata
przespać.
No comments:
Post a Comment