Thursday, October 4, 2012

Moja Telenowela. Odcinek 3,459

Moje niedowierzanie, wzdychanie, żałoba niczym po kocie (choć po kocie raczej jednak większa) i sprzątnie potrwa jeszcze jakieś 50 odcinków. Niestety tak to już jest w telenowelach, że emocje odgrywają nam się przez jakiś czas, wleką za nami i tak dalej. No coż, trzeba przetrzymać.

Najlepiej by było przespać, ale spanie mi się właśnie zepsuło. Ciekwie zaś spełnia mi się znów to, co chciałam, bo chciałam snów, jakichś znaków, rozmów z podświadomością i odwiedziny w incepcji no i oto spełniło się. Śnię. Śnię o byłych historiach i mężczyznach, o dupkach też, śnię o spotkaniach trochę dziwnych, ale słabo pamiętam co to za spotkania. I nagle przerażająca myśl: czy mój sen "Kołodzieja" zaminił mi się właśnie w sen "Mirosława"??? Aaaaaaa, please no!! Jakże wolałam stłamszonego, przeterminowanego Kołodzieja, któremu życie pewnie układa się całkiem dobrze, kolejne dzieci na świat przychodzą, a dla mnie wciąż kojarzył się ze starym dobrym niewłaściwym wyborem. Nowa wersja jest znacznie bardziej nieprzyjemna, choć też, muszę to jednak przyznać, niezwykle czytelna. Może chodzi o jakąś inną wersję wyboru. Może chodzi o powracanie do tej samej rzeki, co już odbiega od teorii Kołodzieja.
No ale chyba muszę wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi. Kołodziej (zbierzność nazwisk przypadkowa), człowiek, do którego pałałam przez lata niewyjaśnionymi uczuciami, w większości nieodwzajemninymi a już napewno nieświadomymi wzajemności, śniwał mi się zawsze wtedy, gdy byłam w związku nie dla mnie. Pierwszy sen pojawił się dość wcześnie, przy pierwszym powaznym związku w moim życiu, z filozoficznym P. Wiedziałam, że to wszystko nie ma sensu, ale nie chciałam się z tego bezsensu wydostać i ciągle powracałam w ten sam krąg. Kołodziej śnił się uporczywie, aż któregoś dnia odszedł w zapomnienie, podobnie jak mój filozoficzny związek.
Jakże ogromnie zdziwiłam i zaniepokoiłam się, gdy Kołodziej pojawiał się w moich snach, kiedy byłam już mężatką... Na nic zdały się nadinterpretacje, wyjaśnienia, ucieczki myślowe i próby zmienienia znaczenia: Kołodziej jak się poajwił, tak za nic nie chciał odejść. Wszystko było jasne, na długo zanim wreszcie to do mnie dotarło.
Następne związki różnież nie zostały zlekceważone przez Kołodzieja. Pojawiał się zawsze wtedy, gdy potrzebny był alarm, gdy moja sama wiedza świadoma odpychana była przeze mnie wszelkimi siłami, gdy pokonywałam mistrzostwa świata w przekonywaniu się, że wcale nie jest tak jak jest.

I co się nagle stało? Gdzie podział się nagle mój stróż Kołodziej? Dlaczego zniknął, utonął, rozsypał się w pył i został bezlitośnie zastąpiony kimś, przed kim jeszcze nie tak dawno Kołodziej tak uporczywie mnie ostrzegał?

Jestem zawiedziona i czuję jeszcze większy żal. Nigdy nie zakopany, nigdy nie załagodzony żal odrzucenia.

Tak czy siak, sny właśnie takie mi towarzyszą ostatnio. Gdzieś pojawiają się też inne postacie, nei tylko w snach, ale i w myślach uporczywch, sama nie wiem, dlaczego. Wciąż wraca ten temat. I zastanawiam się nad tym naprawdę. Wiem, że wiązałam z tą postacią, Ph. znaczy, duże nadzieje. Ale wiem też, że to była beznadzieja, katastrofa, paranoja i pomyłka że sto pięćdziesiąt. I co w tym jest, że cały czas pcha mi się do głowy. Nie rozwiązane sprawy z przeszłości? Nie zamknięte drzwi? Nawet jeśli, przecież mam to w nosie, to po jaką maryśkę mi się to pałęta przy włosach?
Nie rozumiem, nie pojmuję, ni huhu.

I takie to wątki w mojej telenoweli. No i naturalnie, że będę sławna, jak tylko napiszę o tym książkę. I będę jeździć po świecie, czytać fragmenty, podpisywać i wtedy dopiero wszyscy mnie będą chcieli znać, ha.
I pewnie nawet sam Kołodziej przypomni sobie o moim istnieniu.

No comments:

Post a Comment