Wednesday, October 10, 2012

Hunting

Gorączkuję się wciąż, choć może jednak przez większość czasu ocieram się o rezygnację ze wszystkiego. Ale pewnie zrezygnować mi się w końcu nie udaje, bo nie mam z czego. Każda nowa nadzieja jest tylko wzmocnioną tęsknotą za czymś co już nie istnieje, co może nigdy nie istniało, a tylko sobie to wmówiłam. A jednak tęsknię.

Moje ciało szwankuje odrobinę, ale się nie dam. Poszłabym na zajęcia z energii, ale szkoda mi 70 dolców. Czy może raczej poprostu nie mam 70 dolców. Poszłabym na zakupy ciuchaste, ale z tych samyc powodów i z powodu wielkiego lenistwa zakupowego też nie pójdę.

Ogólnie nie ma tu się nad czym głowić: sytuacja jaka jest każdy widzi. I nie da się jej zmienić, ach w końcu nie wykupując tej wielkiej wróżby u wróżki zmyślałki przegapiłam mój cudowny los, moją niezwykłą odmianę, która miała się wydarzyć "dokłądnie 8 października albo parę dni wcześniej ale później". Hm, no parę dni później jeszcze by się załapało, więc a nóż. Śmieszne to, że nawet gdy chcemy dokonać jakiejś konkretnej zmiany, nasze życie w tej tak zwanej cywilizaji nie pozawala nam na to, no chyba że mamy kasy jak igieł po świątecznej choince. To ciekawe jak budujemy sobie ciągle mury i ograniczenia by... czuć się wolnym... jak pakujemy się w roczne umowy, by mieć poczucie domu i potem gdy go już nie znosimy, nie ma się jak wyprowadzić...

Byle do przyszełego weekendu. Ucieknę do Hotlanty i od tej rzeczywistości, której już nie chcę. Ucieknę i może gdy wrócę poczuję się dobrze? Bardziej w domu? Jak to się stało, wciąż nie mogę uwierzyć, że nagle moja oaza, moje cztery ściany, za którymi tyle razy tak mocno tęskniłam, w których czułam się jak nigdzie indziej, które kochałam całą sobą mimo tak bolesnej pamięci ścian, więc jak to się stało, że tak nagle, niemal z nikąd, te cztery ściany stały mi się tak obce.

Pytanie dnia tymczasem, w tej całej niewygodności: tak czy nie? Proszę o opinię.

No comments:

Post a Comment