Sunday, August 4, 2013

Wysokości miłości

Ależ leniwy dzień dziś. Ale jednocześnie bardzo produktywny. Uwielbiam takie dni. Zwłaszcza, gdy mają w sobię choćby maleńką odrobinę lodów z bita śmietaną. Jak ja dawno nie jadłam bitej śmietany.

Zaczęło się od tego, że wczoraj zostały mi upieczone ciastka i przywiezione. Ciastka pyszne, bezglutenowe, ale z masłem i czekoladą. No więc jeśli masło i czekolada, to już i lody i śmietana. A co. Przycisnęło mnie nieźle, uczucie senności i ciężkości podobne do kaca, ale dziwniejsze, jutro pewnie wyskoczą kolorowe pryszcze, i tyle. Ale lody z pokruszonymi ciastkami i bitą - wyśmienite.

Podłoga w końcu pozamiatana. I przy okazji zamiatania miła rozmowa. Uwielbiam miłe rozmowy. Placki ziemniaczane po węgiersku na obiad, grzech nad grzechem, nono. Jutro trzeba wrócić czem prędzej do diety.

Latanie zawieszone, mój pilot się rozchorował. I smutek, bo czasu na rękach coniemiera, dzień wolny wzięty tylko po to, by być w lepszej formie, a tu pietruszka z natką. Ale staram się nie być samolubkiem i przecież najważniejsze, żeby mój fruwacz wyzdrowiał, nabrał nowej cierpliwości i uczył mnie dalej poruszać skrzydłami.

Tymczasem, teoria może nie kwiczy, ale trochę jej dziś pochłonęłam. Im dłużej myślę też o kącie ataku i jego stosunku do wznoszenia się w powietrze, tym bardziej zaczynam tworzyć sobie teorie wyjaśniające to czego nie rozumiem. Ale to takie stfory muchomory i nie obejdzie się bez sowy pilotnej głowy.

Życie składa się z cierpliwości.

Albo niedoczekania, bo przecież jak można być cierpliwym, gdy tak bardzo chce się człowiekowi wzbić w niebo, a tu nie ma jak.

Jakie to dziwne, że jutro nie muszę wstać o piątej rano. Może pójdę na plażę?


Myśl tygodnia: jeśli czegoś pragniesz, wyobraź sobie, że jest już twoje.


Nawet nie wiem kiedy to się stało, że zdobyłam licencję pilota, kupiłam RV-14 i Guntly jest moje, z tym, że teraz nazywa się Huntly:)




No comments:

Post a Comment