Thursday, August 15, 2013

Szybowanie na dywanie

W zasadzie zawsze zastanawiałam się, o co chodzi z tymi szybowcami. Samoloty? Paralotnie? Parasole? Trudno znaleźć nazwę, ale szybowce chyba jednak najlepiej pasują. Bo to jednak szybowanie, po powietrzu, po chmurach, po westchnieniach. Trochę jak latanie na zaczarowanym dywanie, bo wielka szyba dookoła robi wrażenie, że nie ma się prawie nic pod spodem. Prawie, jakby się latało samemu. I może właśnie o to chodzi?
Piękna sprawa, choć dalej trochę nie ufam, jak to tak można siedzieć w powietrzu przez godzinę albo dłużej i wznosić się na kilka nawet kilometrów wysokości, aż wszystkie domki i pagórki są pyciunie.

A mój lęk wysokości? Oh, okropny. Ale po kilkudziesięciu minutach w powietrzu doszłam do wniosku, że nie chce mi się już trząść. I tak postanowiłam się rozglądać dookoła i podziwiać okolice.

Dzień jakkolwiek bynajmniej na szybowcach się nie skończył i chyba największą frajdą było dla mnie jednak latanie "ptasznym psem" czyli przecudną wosjkową Cessną, lubianą bardzo w samym Wietnamie choć pewnie nie tak bardzo przez Wietnamczyków. Wszystko się łączy i oto moja fascynacja Wietnamem również się nagle odezwała znów do mnie. Samolot bardzo prostej konstruckcji, ale niezwykle silny i odporny na wiele. Wielkie magiczne skrzydła i żelazne wykończenia. Samo piękno. Aż trochę przeraża mnie fakt, iż bardziej podobają mi się samoloty rdzenne, starsze, z charakterem, niż te nowoczesne podobne do samochodów, z systemem komputerowym ogłupiającym pseudo pilotów. Może w poprzednim życiu byłam żołnierzem zestrzelonym w Wietnamie?

I tak w sumie odbyłam wczoraj 3 piękne loty szybowcem i jakieś sześć albo siedem cudnym ptasznym psem. I gdy wróciłam do domu, moje ciało wciąż zdawało się unosić na wietrze, falować, szybować... jak gdybym wciąż siedziała w małym białym Blaniku.

Tak, tak to już mi właśnie odbiło. Latam nawet gdy nie latam, a gdy nie latam to chcę latać bez przerwy, a gdy latam, to chcę latać bez przerwy. I kto by pomyślał, kto to wiedział, że latanie, razem z niemieckim,

to moje życie.




No comments:

Post a Comment