Thursday, July 12, 2012

I will not watch the ocean...

A może by tak pójść dziś spać wcześniej? I jak raz się wreszcie wyspać od tygodnia? Może by pomarzyć przy poduszce zamiast przewracania się z boku na bok z niemocy marzenia i spania. Może...

Ciekawy dziś dzień. Moja studentka F. w stanie błogosławionym. I ten blask na twarzy, którego nie da się namalować niczym innym. Tak długo zapatrzona byłam w swoje dramaty, że zupełnie zlekceważyłam tę inność w niej. Tak piękną inność. Uwielbiam kobiety w ciąży. Są przepiękne. I aż samej znów chce mi się potomstwa tak bardzo.

W głowie niewiele. Tak się cieszę, że już wreszcie wakacje za progiem. I tylko czy będę umiała je dobrze wykorzystać. Tyle planów, tyle marzeń, tyle projektów. I wieczny dylemat, niezdecydowanie, jakaś nagła niewola profesjonalna.Czy powinnam poprostu zaatakować, kupić dom i dokonać tej zmiany, wobec której tchórzę? Czy powinnam najpierw kupić kasetę video, wierząc, że i na odtwarzacz się uzbiera?

Czy mam ze sobą na tyle mocną motykę, by dokopać się do słońca.

Zanim znajdę odpowiedź, muszę postanowić. A jak postanowić bez wiedzy, czy postanowienie jest dobre czy złe. Może powinnam iść do wróżki...

***

"Wszystko się w końcu staje. Wszystkie te rzeczy, w które nie wierzysz, że się staną, stają się. I tylko musisz być na nie gotowy." /Original: "Everything happens eventually. All the stuff you think never happens, it happens. You just gotta be ready for it."/ /Bones/


No comments:

Post a Comment