Saturday, August 7, 2010

Dzień Złości

Nie, to jednak nie od nogi zależy. Może od jakiegoś neurona, który poprostu się nie dobudza i powoduje dosypanie nowej kawy do starej w starym filtrze, rozgotowanie jajek, których miękkność jest całą poezją poranka, ostatnią poezją poranka odartego z jakiegokolwiek kawałka chleba. Który powoduje też jakiś idiotyczny email potwierdzający regułę, że jednak powinno się czytać te wszystkie pochrzanione umowy i agreementy.
Który zapamiętał sen, którego tak bardzo nie powinien był zapamiętać!!

I cały dzień do kieszeni? Przejdzie mi potem? Ale jak ma mi przejść przy takim poranku? Nazbieraną złością i rozczarowaniem ze wczoraj?

Przejdźmy na drugą stronę...

Olać sen, od czasu do czasu śnią się bałwany i zdają nam przecież tylko sprawę z tego, że wolność tuż tuż i że to najlepsza decyzja w naszym życiu, jakkolwiek najtrudniejsza.
Skupić się na tym, że komputer jak raz się włączył i nie zwariował przy pierwszych promieniach słonecznych.
Wypić kawę, uratowaną, przesypaną znad tej zużytej i cieszyć się, że jednak się okazało, że wolno nam pić kawę.
A jajka i tak są dobre, na miękko czy twardo.

No i zabrać się za niemiecki. Wtedy wszystkie złości przejdą...

No comments:

Post a Comment