Saturday, May 10, 2014

On the beach

Czasem można zmarnować cały dzień uciekając przed odpowiedzialnością za tę jedną rzecz, którą musimy koniecznie zrobić. Czasem tę jedną właśnie rzecz, przed którą uciekaliśmy cały dzień, udaje nam się zrobić na samym dnia końcu. I nagle okazuje się ona zaledwie godzinną pracą, choć miała trwać kilka dni. Tak, tak właśnie diabeł często nie jest wcale straszny jak na obrazku. I dlatego zwlekanie z pracą wcale nie jest złe. Bo budują się w nas strategie, o których istnieniu czy możliwości powstania nie mieliśmy pojęcia. Wszystko jest pierwszym stopniem, na który tylko trzeba wejść, by zobaczyć, że nie ma milowych schodów do góry, ale winda. Prosto do celu.

Piękny dzień. Drugi dzień wielkiego prania. Nie wyprałam tylko moich myśli zakręconych.

I lody. Z mleka kokosowego z truskawkami. Mniam.

I co teraz? Jest sobota wieczór a ja idę spać. I z jednej strony cieszę się, że idę spać, a z drugiej... czuję się jak jakaś stara baba. Siedząca co sobotę w domu. I co z tego że jest czyściutko i milutko. I co z tego, że ugotowane i wyprane. Nie mogę tak siedzieć w domu. Pora wyjść w świat.

Więc oficjalnie oświadczam: to moja ostatnia sobota wieczorem, kiedy siedzę sama w domu.


1 comment:

  1. Wnioskujac ze snu o kocie, mysle ze to just ostateczny czas aby pokazac swiatu jakie masz wielkie skrzydla :)

    ReplyDelete