Friday, May 9, 2014

Nur einmal noch...

Co za noce. Sny nie z tej ziemi. A może właśnie z tej. Smsy od ludzi, którzy myślałam, że nie istnieją. Koty. Świnki morskie. Wszystko na raz.
Z potrójnej czy jakoś tak serii nie pamiętam żadnego innego snu, choć wszystkie były męczące, tylko ten jeden - z kotem. Białym, groszkowym kotem, którego przytulałam mocno trochę na siłę, a on wbijał mi pazury, ale te pazury nie były zbyt bolesne, tylko trochę, tylko na tyle, by zaznaczyć przywiązanie. Ściskałam tego kota, ale on wcale nie chciał uciekać, zupełnie jakby dobrze było mu tak. A mimo to chciałam się go pozbyć? Nie, chyba nie chciałam, chyba chciałam tylko nie śnić o kocie.

Bardzo dziwny sen. Nie lubię tych snów, w których wszystko jest tak strasznie namacalne. W których leżę normalnie tak jak leżę w łóżku i tylko jest jakiś dodatkowy element, który jest tak realny, że nijak nie mogę się go pozbyć. I nawetsilna świadomość, że coś jest tylko snem, nie pomaga.

W kuchni sajgon. Ostatnio coś nie mogę się zmusić do sprzątania. Ale wreszcie robię pranie. Tonę prania. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że nazbierało się go tak dużo. I oto gdy miałam się wziąć za wakacje i oddychać jeziorskim powietrzem, nagle okazało się, że wakacji nie będzie i muszę w kilka dni zaplanować super intensywny kurs. Jak to mówią, uważaj na to, czego sobie życzysz.

Życzę sobie, żeby moje słońce zadzwoniło.

Mam się wziąć za niemiecki, ale kiepsko mi to wychodzi. Potrzebuję jeszcze trochę wakacje, jeszcze paru dni jeśli nie paru tygodni na odsapnięcie, nabrania wiatru w skrzydła, na oddech aksamitny. Tak, bardzo potrzebuję. A tu trzeba zakasać już teraz rękawy i solidnie wziąć się do pracy.

A może tak olać to wszystko? Zapomnieć się, zachłysnąć wziosłościami i zapomnieć o całym najlepiej świecie?

Tak, tak właśnie zrobię.


No comments:

Post a Comment