Monday, May 19, 2014

Budzikom śmierć

Jak trudno jest nastawić sobie budzik - wiedzą to tylko ci, którzy ciągle nastawiają nie na te godziny co potrzeba. I wstają o szóstej gdy moga pospać aż do siódmej. I potem już nie mogą zasnąć.

Ostatni tydzień wolność przedsajgońskiej. Czy może sajgon już zacyzna się w tym tygodniu? Pierwsze spotkania na mojej nowej uczelni jako student w kalendarzu. Ludzie chcą mnie poznawać i aż jestem w szoku. Co za świat, co za życie.

Tylko serce połamane, pokręcone. Rozchorowane na chorobę, która może w ogóle nie istnieje, choć wszyscy widzą, że istnieje i dziwią się, jak to jeszcze nie umarłam. Zastanawiam się, czy można umrzeć. Czy to nie jedna z tych chorób, na które się właśnie nigdy nie umiera. A może to tylko ja mam tę odwrotność hiva - nieustępliwą odporność na smierć. Czy to dobrze czy to źle.

I co to znaczy, jeśli powiemy komuś, że strasznie musimy być dlań upierdliwi i że nie chcemy ich już więcej męczyć, a oni wtedy odrazu się odzywają.

To że nikt nie zrobi mi imprezy niespodzianki z okazji dostania się na studia, już wiem. Ale gdyby ktoś chociaż porwał na drinka jakiegoś by wypić za to. Ale czy tego, że się nie stanie, też nie wiem?

Wszystkiego jesteśmy kreatorami. Wszystkiego. Czasem tak trudno tylko wyłączyć ten guzik samodestrukcyjny, zatrzymać auto spadające z przepaści gdzieś w połowie, wykopać się z powietrza, gdy wypadło się z samolotu bez spadochronu.

Eh, przyszłoby to lato już w końcu.


No comments:

Post a Comment