A dziś obudził mnie piękny poranek. Sama świadomość naprawionej za oknem lampy przyniosła mi zupełnie inny sen:) Ta lampa na parkingu to bardzo dziwna sprawa. Tak bardzo jej przecież nie lubiłam, tak bardzo mnie denerwowała. Bo świeciła zwyczajnie za ostro. Bo bolała mnie w oczy tak mocno. Tak ciągle. Aż nagle, gdy zgasła, poczułam ogromną tęsknotę, nie mogłam spać. Jak nagle można czuć się tak samotnym i niepewnym bez jakiejś parkingowej lampy. Jak w lampie można czuć tyle bezpieczności, tyle opiekuńczości, jakiegoś kochanego zwierzchnictwa, czuwania...
Eh, to moje postrzeganie rzeczy!
I tu przypomina mi się K. Jak może mi się nie przypomnieć, kiedy to właśnie przy nim zdałam sobie sprawę jak to z tą miłością do rzeczy.... Kiedy przytulał ten swój samochód, kiedy odkryłam jego uwielbienie dla pistoletów i tkaich tam. I jak wiedziałam, że to wszystko z pragnienia miłości ludzkiej, tej właściwej...
Ale K. już nie ma.
Popijam kawę i układam w głowie myśli o dniu, sprawach do załatwienia itd. A Pearl Jam mi śpiewa jak to się czuje alive:)
No i muszę wreszcie kupić ten leżak i zacząć obijać się na balkonie!!
No comments:
Post a Comment