Saturday, November 8, 2014

A te mosty między ludźmi takie dziurawe...

Cisza. Pustka. Ale powietrza brak. Zamknęłam się wczoraj w słoiku, nieopatrznie naciągając na siebie nakrętkę, myśląc, że to koło ratunkowe, żeby się wydostać. Tonący brzytwy się chwyta? No i tak próbując wkręcić się w to koło - zakręciłam słoik niechcący. Po co do niego w ogóle wchodziłam? Dla doświadczenia, dla szukania. Zawsze przecież szukamy.

Próbuję się uspokoić. Obiecałam sobie wczoraj, że obudzę się nowa, w dobrym humorze, zajmę się nauką, którą miałam się zająć wczoraj i tak kiepsko mi to wyszło. Wyrzuty sumienia nie chciały dać zasnąć. Nie znoszę głodu. Jest taki denerwujący. Czasem naprawdę nie mam ochty jeść, a to głupie ssące uczucie w żołądku nie daje mi zasnąć, jakaś słabość nie daje mi wykonywać moich zadań, frustrujące jak moja kicia zrywająca wszystko, co wisi w oknie. Nie wiem już, czy jestem bardziej zmęczona czy bliska załamaniu nerwowemu. Nigdy dotąd nie przeżywałam takiego stresu. Może coś podobnego w trakcie rozwodu, ale wtedy mogłam sobie pozwolić na tabletki i było lżej. Wtedy mogłam nie wychodzić z domu i zapłakiwać się na imen. A teraz muszę być w pełni sił.

Szukanie domu w martwym punkcie. Aż zastanawiam się, czy nie wyruszyć gdzieś dalej, w krainę ładnych miejsc. Wygląda jednak na to, że nie dane mi jest to piękne miejsce, które chciałam tak bardzo a wszystkie inne ładne miejsca są daleko od celu. W zasadzie nie mogę wciąż tego zrozumieć, dlaczego ludzie nie dążą do piękna. Dlaczego tak wszystkim wszystko jedno, w jakiej dziurze mieszkają i jakie dziury wynajmują. Nie pojmuję. I czuję się tak zagubiona. I mam wrażenie, że muszę się zdać na dziurawy namiot zamiast upierać przy pieknie. Gdzie jest mój wymarozny domek przepełniony słońcem i ogrzewający mnie kominkowym ogniem? Gdzie moje wielkie okna i drewniane lśniące podłogi? Gdzie wielka kuchnia z wielką przestrzenią. No gdzie.

Tymczasem ludzie. Ludzie tylko sprawdzają, czy jeszcze jestem. A ja, zapominając, że tylko sprawdzają, udaję, że tak. Słowa to mosty między ludźmi. Ale czasem tak bardzo dziurawe, że trudno się przedostać od człowieka do człowieka. I co? I chyba wolę rozwalić ten most całkowicie niż przeskakiwać te dziury, albo jeszcze gorzej udawać, że ich nie ma.

Nie ma przyjaciół, są tylko ludzie, na których się zawiedliśmy?


Zastanawiam się, po co tu przyszłam.

Zastanawiam się, dlaczego wybrałam samotność.


No comments:

Post a Comment