Przyszła właśnie ta chwila, gdy mózg mi się zupełnie nie wyłącza. Oblicza, analizuje, kombinuje. Co by tu zrobić, jakby to podejść. Od jakichś 12 godzin. Może dłużej. I nagle wreszcie powoli dociera do mnie, że to nie tędy droga. Że z takiego kombinowania nic już jak i nigdy nie wychodzi. I jak uspokoić głupawkę? Jak wytłumaczyć durnemu umysłowi, że tylko jak się sprawę zostawi samej sobie, to może coś z niej wyjść?
Dziwnie z tą jesienią, depresyknie jakoś. Przypominają mi się chwile z podstawówki, gdy opowiadałam A. niestworzone historie, aż w którejś chwili zaczynałam w nie wierzyć. Wtedy też odkryłam, że mogę sobie wyobrazić absolutnie wszystko, czego chcę i całkiem inetensywnie tym żyć, jakgdyby było rzeczywistością.
Czy kiedykolwiek się zrzeczywiściło? Nie pamiętam, albo raczej nie przypominam sobie. Więc zatem nie brzmi to zbyt optymistycznie. Pewnie. A może coś pomijam, czegoś nie zauważam. I teraz jestem przecież zupełnie kimś innym.
Najważniejsze, że dopiero piątek, a ja już praktycznie wypoczęłam. Ta pogoda do bani i bez sensu, nagle zrobiła się jesień, a ja nie zdążyłam się nawet dobrze napić lata, nie mówiąc już zupełnie o jakimś nasyceniu. Czy w ogóle było lato? Bo zupełnie gdzieś je zgubiłam po drodze...
I jak mam publikowac artykuł, w którym nie napisałam ani jednego słowa?
I gdzie jest ten matoł jeden, i co robi i dlaczego nie da mi się poznać z jakimś fajnym niemcem pies ogrodnika jeden...
Acha. I dostałam dziś czeka na osiem tysiący dolarów.
Dziwnie z tą jesienią, depresyknie jakoś. Przypominają mi się chwile z podstawówki, gdy opowiadałam A. niestworzone historie, aż w którejś chwili zaczynałam w nie wierzyć. Wtedy też odkryłam, że mogę sobie wyobrazić absolutnie wszystko, czego chcę i całkiem inetensywnie tym żyć, jakgdyby było rzeczywistością.
Czy kiedykolwiek się zrzeczywiściło? Nie pamiętam, albo raczej nie przypominam sobie. Więc zatem nie brzmi to zbyt optymistycznie. Pewnie. A może coś pomijam, czegoś nie zauważam. I teraz jestem przecież zupełnie kimś innym.
Najważniejsze, że dopiero piątek, a ja już praktycznie wypoczęłam. Ta pogoda do bani i bez sensu, nagle zrobiła się jesień, a ja nie zdążyłam się nawet dobrze napić lata, nie mówiąc już zupełnie o jakimś nasyceniu. Czy w ogóle było lato? Bo zupełnie gdzieś je zgubiłam po drodze...
I jak mam publikowac artykuł, w którym nie napisałam ani jednego słowa?
I gdzie jest ten matoł jeden, i co robi i dlaczego nie da mi się poznać z jakimś fajnym niemcem pies ogrodnika jeden...
Acha. I dostałam dziś czeka na osiem tysiący dolarów.
No comments:
Post a Comment