Tuesday, May 1, 2012

Dynia Pustynia

Znów jestem zmęczona. Nie wiem, czy to jeszcze wciąż choroba, bo tak na prawdę nigdy nie odzyskałam energii od zeszłej soboty (tej 9 dni temu), czy to drożdżak wstrętniak wrócił i skręca mnie swoją paskudnością. W istocie czuję się dość po staremu, zupełnie jak przed dietą. Czasami naprawdę mam wrażenie, że nigdy nie wytępnię tej bestii.
Tymczasem antybiotyku jeszcze na kilka dni i całe szczęście bo węzełki chłonne obudziły mnie dziś świnkowym uczuciem i zastanawiam się, czy w dzisiejszych czasach z tą całą powtarzalnością chorób neipowtarzalnych, z uczulonością na wszystko co możliwe, więc czy przy tym wszystkim teraz można mieć świnke dwa razy w życiu?

No ale koneic tych narzekań zdrowotnych już, pora zmusić się do jakiejś pracy, dorzucić ognia do kaganka oświaty i zabrać się za ten niezwykle trudny i zniechęcony eksperyment, do którego nie moge się zabrać od samego początku...

A dlaczego dynia? Bo nic jakos u mnie ostatnio prócz pestek jakichś wyplutych gdzieś. Aż przypomina mi sie Mumiowe jedzenie arbuza.
I nie wiem dlaczego, bo przecież gdzieś tam za rogiem jest jednak namiastka G. No ale to taki ersatz. Czy to ogólne wyprucie jakieś, czy sama nie wiem o co chodzi, że tak jest pusto mi jakoś i echowo.


...muszę to przespać, przeczekać, przeczekać trzeba mi, a jutro znowu pójdziemy nad rzekę...

No comments:

Post a Comment