Nie, nie chodzi o to, że pechowy głupi durny idiotyczny dzień zmienił się w ciągu swego bytu w fajny dzień. Absolutnie. Dzień był od początku do końca: durny, głupi, idiotyczny. Blah. Zmarnowany, niewykorzstany, typowy trzynasty.
Ale pozostawił w sobie jakieś dziwne uczucie. A może uczucia. Całe morze uczuć. Jakieś karuzele, jakieś motyle, całe mnóstwo motyli.
A D. jest dziś w Chi. I chciałabym mu powiedzieć: chodź na drinka.... no ale nie mogę. Nie mogę. Zresztą na pewno nie jest sam. I trochę przestrasza mnie myśl, że... bym chciała mu powiedzieć. Że chciałabym iść z nim na drinka. Albo przynajmniej poznać go osobiście...
A kicia zdechła i leży pod ścianą. A ja marzę.
Ale pozostawił w sobie jakieś dziwne uczucie. A może uczucia. Całe morze uczuć. Jakieś karuzele, jakieś motyle, całe mnóstwo motyli.
A D. jest dziś w Chi. I chciałabym mu powiedzieć: chodź na drinka.... no ale nie mogę. Nie mogę. Zresztą na pewno nie jest sam. I trochę przestrasza mnie myśl, że... bym chciała mu powiedzieć. Że chciałabym iść z nim na drinka. Albo przynajmniej poznać go osobiście...
A kicia zdechła i leży pod ścianą. A ja marzę.
No comments:
Post a Comment