Sunday, September 21, 2014

Pieczeń z podgardla

Podgardle w stanach nazywa się "ramię świni". I zastanawiam się, czy ma to jakieś znaczenie. Napewno brzmi chudziej, choć bynajmniej chudsze nie jest. Myślałam przez chwilę, że będzie miało smak golonki po podobnie wygląda, ale gdzie ramieniu do kolana. I tak, nie chodzi o to, co czym jest, ale o to, jak na to spojrzymy. Wszystko jest przecież i bowiem tylko tym, czym to uczynimy, jak to zobaczymy.

I tak, wczoraj zobaczyłam coś z zupełnie innej strony. Czy prawdziwej? Czy jest to kwestia ramienia czy podgardla? Czy raczej podgardla i golonki. Czy to moja percepcja, która nagle obudziła się w zranionej duszy, czy też rzeczywistość, której dotąd nie dostrzegałam. A może której nie chciałam dostrzec?
Czy powinnam ją odkryć. Czy udać, tak jak dotąd, że najzwyczajniej w świecie, po prostu, nie istnieje.

Na dodatek dostało mi się, że nie mam czasu dla przyjaciół. Ja, naczelna pani psycholog, która zawsze wszystkim na ratunek choć nikt nie ma na głowie tyle obowiązków i rozterek co ja, nie mam czasu. Wredna, zamiast odpoczywać w weekend i mieć czas dla przyjaciół, jeżdżę po mechanikach, sklepach z częściami i naprawiam auto. Jakgdybym musiała też nim jeździć do pracy czy coś. A potem siedzę w pracy i zadaniach domowych. Jak głupia. Przecież jest weekend.

Marzę o posiadaniu kogoś, kto by mi wyjął naczynia ze zmywarki, te pseudo-czyste, i powkładał te burdne.

Czy można żyć bez odpoczynku? Jeśli tak, to jak długo? Ale w sumie nie powinnam narzekać, przecież naodpoczywałam się dość w drodze do i u mechanika patrząc na zwinne ręce. Ba, nawet śmiałam powiedzieć mechanikowi, że jak nie wie, jak wymienić półośkę to mu moge powiedzieć... Musiał umrzeć ze śmiechu w duchu, ale nie pokazał nic po sobie.

Uff, zbliża się dziewiąta. Znaczy, że mogę iść pod prysznic i do spania. Ostatni dzień możliwości pójścia do spania przed dwunastą, a i tak mam wyrzuty sumienia, że ide spać tak wcześnie. Powinnam się jeszcze pouczyć, ale czy cokolwiek weszłoby mi do głowy?

Dlaczego nikt nie rozumie? Dlaczego nikt nie uznaje, nie mówiąc już o tym, że nikt nie powie przynajmniej od czasu do czasu: wow jesteś niesamowita z tym wszystkim. Może wcale nie jestem... Może sobie tylko pochlebiam nazywając się od czasu do czasu supermenką, bo sama nie pojmuję, jak daję jeszcze radę. Ale czy daję?


Wszystko to psu na budę
bez miłości.

/Ks.T/

Friday, September 12, 2014

Koń pod górę

Przyszła właśnie ta chwila, gdy mózg mi się zupełnie nie wyłącza. Oblicza, analizuje, kombinuje. Co by tu zrobić, jakby to podejść. Od jakichś 12 godzin. Może dłużej. I nagle wreszcie powoli dociera do mnie, że to nie tędy droga. Że z takiego kombinowania nic już jak i nigdy nie wychodzi. I jak uspokoić głupawkę? Jak wytłumaczyć durnemu umysłowi, że tylko jak się sprawę zostawi samej sobie, to może coś z niej wyjść?

Dziwnie z tą jesienią, depresyknie jakoś. Przypominają mi się chwile z podstawówki, gdy opowiadałam A. niestworzone historie, aż w którejś chwili zaczynałam w nie wierzyć. Wtedy też odkryłam, że mogę sobie wyobrazić absolutnie wszystko, czego chcę i całkiem inetensywnie tym żyć, jakgdyby było rzeczywistością.

Czy kiedykolwiek się zrzeczywiściło? Nie pamiętam, albo raczej nie przypominam sobie. Więc zatem nie brzmi to zbyt optymistycznie. Pewnie. A może coś pomijam, czegoś nie zauważam. I teraz jestem przecież zupełnie kimś innym.

Najważniejsze, że dopiero piątek, a ja już praktycznie wypoczęłam. Ta pogoda do bani i bez sensu, nagle zrobiła się jesień, a ja nie zdążyłam się nawet dobrze napić lata, nie mówiąc już zupełnie o jakimś nasyceniu. Czy w ogóle było lato? Bo zupełnie gdzieś je zgubiłam po drodze...

I jak mam publikowac artykuł, w którym nie napisałam ani jednego słowa?

I gdzie jest ten matoł jeden, i co robi i dlaczego nie da mi się poznać z jakimś fajnym niemcem pies ogrodnika jeden...


Acha. I dostałam dziś czeka na osiem tysiący dolarów.


Saturday, September 6, 2014

Lody

W mieście jest tak, że w każdej chwili, gdy nam się zachce lodów, można wyjść, przejść przez ulicę i kupić kubełek. I nawet zachaczyć o plażę i załamać się brudem piasku. I potem zjeść te lody. I stwierdzić, że wcale nie mieliśmy na nie ochoty.

Po spacerach nic mi się nigdy nie chce. Chyba jednak działam inaczej, bo wszyscy zawsze mówią, idź wyjdź przewietrz się, będzie ci się lepiej myśleć pracować uczyć.
Odkąd wróciłam ze spaceru, a dodam, że na polu bardzo przyjemnie, nie mogę nawet spojrzeć na książki czy listę zadań. Najchętniej poszłabym spać. Tak, spać.

I tak właśnie działają na mnie spacery. I po co mi to było. Gdybym nigdzie nie poszła, przeczytałabym już pewnie połowę artykułu na zajęcia.

Gdybym jednak nie poszła, czy nauczyłabym się tego o sobie? Przez tyle lat nie wiedziałam, a może po prostu funkcjonuję inaczej.

Pięknie na polu. Ludzie gonią się, chodzą, spotykają. A ja siedzę przy oknie. Z herabtą. I myślę sobie: czy to już czas? Czy musiałam przejść przez tę zmianę, by doświadczyć, ale to nie jest moje miejsce jednak?

Może. Może nie.

I miss your voice.

Już wiem, o co chodzi. Już wiem wszystko dokładnie. I co?
I czasem niewiedza jest tak wiele lepsza.

Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Teraz pora na ciszę. Jak już się uspokoi wszystko, cisza zniknie i znów będzie tak jak zawsze. A na razie, na razie napiję się herbaty i wezmę za naukę.

Kiedyś dojdę tam, gdzie chcę dojść. Przecież zawsze wszystko osiągam, czego chcę. Przecież zawsze marzenia się spełniają. Przecież zawsze prawda jest tam, gdzie istnieje wiara.

Czekam i wiem
poprooooooostu
wiem.
 

Monday, September 1, 2014

Anioł bez skrzydła

Podobno wszyscy jesteśmy aniołami z tylko jednym skrzydłem. I musimy kogoś przytulać, żeby latać.

A jednak niektórzy świetnie radzą sobie z lataniem w samotności. Ba! Latać naprawdę mogą, a przynajmniej wszystko na to wskazuje, tylko właśnie sami. Tak, jakby to drugie przytulające skrzydło tylko im przeszkadzało.

Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafią żyć sami ogromnie. Zawsze wydawali mi się bohaterami jakimiś, posiadającymi niezwykłą siłę. Patrzyłam na nich z dołu jak na wzorce. Nadal patrzę. Zawsze też chciałam taka być. Nie potrzebować nikogo, być samowystarczalna. Zupełnie niezależna. Tak...

Ciekawym zjawiskiem jest, że takich spotykam tylko facetów, kobiet nie znam. Mężczyźni tymczasem mają w sobie jakąś niezwykłą siłę niezależności i niepotrzeby kogoś innego. Może męska część świata w ogóle nie potrzebuje jakichś związków, rodzin i tych innych pierdół? Może ci, którzy się wiążą, wiążą się tylko dlatego, że się poddają, nie chce im się walczyć, a kobietę, która ich naciska poprostu lubią i jednak nie chcą stracić. Godzą się na te wszystkie paranoje dla świętego spokoju.

I jeśli tak, to jak mogliśmy zostać tak błędnie stworzeni, tak błędnie łączeni razem. Skoro tak bardzo do siebie nie pasujemy.

Po co mi to jedno skrzydło, schowam je lepiej do szafy. Lato pewnie już nie przyjdzie, ale kiedyś zimą wyciągnę je zapomniane już, usiądę przy jakimś kominku i powspominam: tak, kiedyś miałam jedno skrzydło i myślałam, że mogę latać. Ale potem poszłam na studia doktoranckie i wreszcie mnie douczyli, że ludzie

że ludzie po prostu

nie latają.